Pamiętacie Hanię i Alę bliźniaczki z Bochni, które urodziły się jako wcześniaki? W kwietniu dziewczynki skończyły cztery lata. Nadal zmagają się z poważnymi problemami ze zdrowiem. Dzielnie jednak z nimi walczą. Postępy są widoczne dzięki intensywnej rehabilitacji. Na zajęcia zawozi je mama. Ma z tym jednak coraz więcej problemów, Ala waży 17 kilogramów, Hania kilogram mniej.
– Przeniesienie ich z domu do samochodu to spory wysiłek, a bywa, że dziennie wyjeżdżamy kilka razy – mówi Aleksandra Łazarz, mama dziewczynek.
Rodzina zdecydowała się więc na budowę podjazdu. Połowę kosztów tej inwestycji pokryje PFRON, drugą część trzeba zabezpieczyć samemu. To około 7,5 tys. złotych. Pilny jest także zakup ortez dla obu dziewczynek (po 1000 zł), a także dalsza rehabilitacja sióstr.
Obecnie ze względu na COVID-19, zorganizowanie wydarzenia, z którego dochód wsparłby rodzinę, nie jest możliwy. Z pomocą bliźniaczkom przyszła Karolina Kulas, koordynatorka „Szlachetnej paczki” w powiecie bocheńskim. Zorganizowała zbiórkę po niedzielnych mszach świętych w Bazylice św. Mikołaja w Bochni.
Pokrycie kosztów budowy podjazdu, zakup ortez i rehabilitację można wesprzeć wrzucając pieniądze do puszek, z którymi będą kwestować wolontariusze po niedzielnych mszach św. o godz.
Dziewczynkom można też pomóc, wpłacając pieniądze na konto:
Fundacja „Serca dla Maluszka”
Ul. Kowalska 89
43-300 Bielsko-Biała
Bank Millenium 85 1160 2202 0000 0001 9214 1142
Tytułem: Alicja i Hanna Łazarz
A co u Hani i Ali?
Dziewczynki zaczynają wypowiadać pierwsze słowa: „mama”, „tata”, „baba”. Hania już raczkuje. Obie nauczyły się jeść łyżeczką. Obie też noszą okulary (mają wadę -11 dioptrii) i wymagają stałej opieki specjalistów.
Poważniejsze problemy ze zdrowiem ma Ala, która przez wodogłowie, wymaga systematycznych konsultacji u neurologa i neurochirurga. Dziewczynka do tej pory przeszła już 15 operacji, większość z nich była związana właśnie z zastawką, którą ma w główce. Urządzenie to pozwala na odprowadzenie nadmiaru płynu mózgowo-rdzeniowego.
Ostatnio siostry przeszły w jednym z krakowskich szpitali operację wycięcia migdałków. Była konieczna. Czterolatki często zapadały na infekcje, miały problemy z oddychaniem. U Hani nawet zdarzały się bezdechy.
Po kilku dniach pobytu w szpitalu dziewczynki wróciły do domu, czują się dobrze.