- REKLAMA -
- REKLAMA -
Wydarzenia

Szczepan Brzeski chce zdobyć Mount Everest, Sylwia Bajek Lhotse

Od zdobycia Mount Everestu dzieliło ich raptem 30 minut drugi i 48 metrów w pionie. Musieli jednak zawrócić. Agencja, którą wynajęli, nie zabezpieczyła wystarczającej ilości niezbędnego na tej wysokości tlenu. Pochodzący z Bochni Szczepan Brzeski i jego partnerka Sylwia Bajek, kontynuując wyprawę na dach świata, ryzykowaliby śmiercią. Takiej ceny nie chcieli zapłacić. Odpuścili. Po kilkunastu miesiącach, ze sporym bagażem doświadczeń wracają do Nepalu. Tym razem jednak musi się udać!

– Umowę z agencją, która organizuje część logistyczną wyprawy  w Himalaje, mamy dokładnie dopracowaną. Zadbaliśmy o każdy szczegół zapisów, nie chcemy bowiem, by powtórzyła się sytuacja sprzed roku – wyjaśnia 38-letni Szczepan Brzeski, doradca i wykładowca w zakresie zarządzania i rozwoju przedsiębiorstw. Zdobyciem Everestu chce zamknąć realizowany przez siebie projekt Górskiej Korony Ziemi (9 najwyższych szczytów na świecie). Na swoim koncie ma m.in. Denali na Alasce, antarktyczny Masyw Vinsona czy Piramidę Carstensz w Papui.

Najmłodsza Polka na Lhotse

Jego partnerka 26-letnia Sylwia, studentka architektury wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie chce wejść na Lhotse, jeśli się jej uda będzie najmłodszą Polką na tym czwartym co do wysokości ośmiotysięczniku na Ziemi. Razem będą wędrować do wysokości 7950 mn.p.m. Potem ich drogi się rozejdą. Zanim jednak wyruszą w najwyższe partie Himalajów, czeka ich kilka tygodni aklimatyzacji. Każde z nich musi przyzwyczaić organizm, aby w najmniej odpowiednim momencie nie zaatakowała ich choroba wysokościowa.
– Będziemy więc wychodzić w góry i schodzić do bazy. Musimy przyzwyczaić się do warunków panujących najpierw na wysokości powyżej 5000 m n. p. m, a następnie 7000 m n.p. m – tłumaczy Szczepan Brzeski.

Atak  w połowie maja

Zanim wyjechali z Polski przez kilka miesięcy ćwiczyli w komorze hipoksyjnej, gdzie jest zdecydowanie mniej tlenu. Trenowali w warunkach na wysokości 4000 m n. p. m , ale też  w takich, gdzie powietrze jest porównywalne, do tego panującego na wysokości 5500 m n.p. m. Treningi organizowali  także na siłowni i na ścianie wspinaczkowej w terenie. Atak szczytowy podróżnicy przewidują po 15 maja. Będzie on uzależniony od  panujących warunków. Muszą trafić na okno pogodowe. A to loteria. W ubiegłym roku najwyższy szczyt Himalajów wchodzili 21 maja.
Do Katmandu stolicy Nepalu wylecieli już 7 kwietnia. Wykorzystali sprzęt i odzież, który zakupili rok temu. Ich wyprawie kibicują znajomi, przyjaciele, ale przede wszystkim rodzina.

Chwile grozy

W ubiegłym roku, gdy schodzili po nieudanym ataku na Everest, do Bochni dotarła wiadomość, że w Himalajach znaleziono ciała czterech osób. Każdy, kto wiedział o ich  wyprawie, był przerażony. Najgorsze było jednak to, że ze Szczepanem nie było kontaktu. Na wysokości powyżej 8000 m n.p. m nawet telefon satelitarny nie zawsze działa. – Zaraz, gdy tylko dotarłem do bazy, zadzwoniłem do mamy. Ucieszyła się, gdy mnie usłyszała. Zdradziła mi wtedy, że bała się, ale podświadomie czuła, że nic mi nie jest – wspomina Szczepan. Teraz też ufa, że Szczepan i Sylwia wrócą cali i zdrowi. Mają pasję, kochają góry, ale na pewno nie brakuje im zdrowego rozsądku.

(maw)

Kliknij i dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

- REKLAMA -
Góra