Taką informację zamieścił na swoim profilu FB i Tweeterze Bartosz Weremczuk, prywatny detektyw. Do zatrzymania miało dojść dziś o godzinie 14.30, gdy Czesław K. odebrał z przedszkola swojego kilkuletniego syna.
Informację potwierdził portalowi Bochnia Brzesko z bliska mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji.
– Mogę zdradzić tyle, że przedstawiciele polskiego wymiaru sprawiedliwości wysłali dziś do brytyjskiej policji Europejski Nakaz Aresztowania. O godzinie 14.30 brytyjska policja zatrzymała Czesława K – mówi mł. insp. Sebastian Gleń.
Detektyw, który został wynajęty przez Czesława K. do znalezienia Grażyny Kuliszewskiej nie chce komentować zatrzymania. Przyznaje jedynie, że sam złożył kilkakrotnie w prokuraturze i na policji obszerne wyjaśnienia.
Chronologia wydarzeń:
- 3 stycznia 2019 roku Grażyna Kuliszewska przyjeżdża do Polski
- 3/4 stycznia kobieta znika w tajemniczych okolicznościach
- 28 lutego ciało 34-latki zostaje wyłowione z Uszwicy w Bielczy oddalonej od rodzinnego domu w Borzęcinie o kilka kilometrów
- 1 marca w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum zostaje przeprowadzona sekcja zwłok
- 4 marca zwłoki 34-latki zostają okazane rodzinie
- 4 marca prokuratura zleca wykonanie szczegółowych badań, które mają określić między innymi przyczynę śmierci 34-latki. Ich wyników nadal oficjalnie nie podano.

Wtyczkę do angielskiej ładowarki do telefonu, paczkę papierosów, 20 zł oraz klucze miała w kieszeni kurtki Grażyna Kuliszewska, gdy jej ciało wyłowiono z Uszwicy 28 lutego. W samo południe na zwłoki znajdujące się w mocnym rozkładzie trafili policjanci, którzy sprawdzali rzekę w Bielczy, oddalonej o kilka kilometrów od jej domu. Ciało było w takim stanie, że nie było wcale jasne, czy to kobieta, czy mężczyzna.
Płeć potwierdziła sekcja zwłok. Jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy to zwłoki Grażyny Kuliszewskiej dało dopiero okazanie ciała bliskim. Mąż 34-latki rozpoznał tatuaż i biżuterię żony.
Nadal jednak nie wiadomo, w jaki sposób zginęła Grażyna Kuliszewska. Ma to wyjaśnić szczegółowa sekcja zwłok. Badanie jest wykonywane w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ w Krakowie. Na wyniki czekamy już trzy miesiące.
W historii zaginięcia 34-latki jest mnóstwo niejasności i sprzecznych wyjaśnień. Wiadomo, że kobieta mieszkała z mężem i synem w Londynie. W Borzęcinie małżonkowie wybudowali dom. Wiadomo także, że kobieta prowadziła podwójne życie. Miała romans z Kurdem. Do Polski przyleciała 3 stycznia, następnego dnia planowała wrócić do Londynu. W tym samym czasie powrót planował także jej mąż z synem, obaj w Borzęcinie spędzali święta i Nowy Rok. Nie wiadomo dlaczego małżonkowie nie podróżowali razem. Z relacji męża Grażyny Kuliszewskiej wynika, że kobieta położyła się spać razem z nim i synem 3 stycznia. Rano już jej nie było. Zniknęły też dokumenty i rzeczy osobiste kobiety.
ZOBACZ TAKŻE:
