Do końca marca miały być znane wyniki sekcji zwłok Grażyny Kuliszewskiej, której ciało wyłowiono z Uszwicy pod koniec lutego. – Nadal czekamy na te badania – powiedział nam dziś prokurator Marcin Michałowski z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie, który prowadzi tę sprawę. Nie wykluczone, że wyniki dotrą do śledczych w przyszłym tygodniu.
Grażyna Kuliszewska zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia. Ostatni raz była widziana w rodzinnym domu w Borzęcinie. Tak przynajmniej wynika z relacji jej męża, który zeznał, że 34-latka położyła się spać razem z nim i synem. Rano w domu już jej nie było.
Intensywnie prowadzone poszukiwania przez policjantów z KWP w Krakowie doprowadziły do makabrycznego odkrycia. Pod koniec lutego, czyli dwa miesiące od zaginięcia kobiety jej ciało, znajdujące się w mocnym rozkładzie wyłowiono z Uszwicy.
Co ciekawe, znaleziono je w Bielczy, kilka kilometrów od Borzęcina. To oznacza, że kobieta albo wyjechała z rodzinnej miejscowości, albo została wywieziona.
Pod koniec lutego prokuratura zleciła wykonanie dokładnych badań, które mają ujawnić, w jaki sposób kobieta zginęła, a także, czy w chwili śmierci nie znajdowała się pod wpływem jakichś środków.
Prokuratura nie ujawnia żadnych okoliczności prowadzonego postępowania, zasłaniając się dobrem śledztwa. Nie wyklucza jednak, że w sprawę mogą być zamieszane osoby z najbliższej rodziny kobiety.
Sprawa ma wiele wątków. To między innymi problemy rodzinne i romans kobiety z Kurdem. W tle są także dość duże pieniądze i prawo własności do nowego domu w Borzęcinie.
Prokurator Michałowski podkreśla, że na razie na pewno nie zostaną ujawnione wszystkie wyniki przeprowadzonych badań.
-Na ich upublicznienie trzeba poczekać do zakończenia prowadzonego postępowania – podkreśla.
ZOBACZ TAKŻE:
