Detektyw Bartosz Weremczuk zajmujący się sprawą zaginięcia 34-letniej kobiety pracuje w Londynie. – Z każdym dniem śledztwa coraz bardziej prawdopodobna staje się wersja, w której zaginiona z własnej woli opuściła rodzinę – powiedział dziś portalowi Bochnia Brzesko z bliska.
Detektyw ustalił między innymi, że kobieta co najmniej od kwietnia miała romans z mężczyzną pochodzenia kurdyjskiego.
-Kupiła też Koran oraz bez wiedzy męża zaciągnęła dużą pożyczkę w jednym z londyńskich banków – mówi Bartosz Weremczuk.
Detektyw ustalił też, że kobieta świadomie nie spędziła świąt z rodziną. Według niego była w tym czasie ze swoim kochankiem.
Według Bartosza Weremczuka 34-latka wyjechała z Borzęcina samochodem.
-Ktoś musiał jej w tym pomagać. Nie byłaby w stanie tego sama zorganizować. Nie wiemy, co wydarzyło się po tym, jak opuściła swój dom, jesteśmy na etapie ustalania tego – dodaje detektyw.
W Londynie agencja detektywistyczna sprawę zaginięcia kobiety bada od ponad tygodnia. Codziennie na światło dzienne wychodzą nowe, nieznane bliskim, okoliczności z jej życia.
Grażyna Kuliszewska zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia w Borzęcinie. Przyjechała tu z Londynu, gdzie mieszkała z mężem i 5-letnim synem. W Polsce od dwóch tygodni byli już jej bliscy. Wieczorem położyła się spać z dzieckiem. Według relacji jej męża – rano kobiety, ani jej rzeczy, nie było w domu. Czesław Kuliszewski twierdzi, że znalazł tylko informację przesłaną przez komunikator VIBER. „Zobaczymy się w Londynie”.
ZOBACZ TAKŻE:
