Do Sądu Rejonowego w Bochni wpłynęły protesty mieszkańców Smykowa. Domagają się powtórzenia wyborów na burmistrza Bochni. Ich zdaniem wypadek na autostradzie, do którego doszło ok. godz. 15 w dniu wyborów doprowadził do paraliżu komunikacyjnego w Bochni, a ten spowodował, że mieszkańcy m. innymi Smykowa, Wygody, ulicy Krzyżanowickiej mieli problem, by dotrzeć do lokali wyborczych.
Zenona Banasiak – przewodnicząca osiedla Smyków, by zagłosować szła ponad czterdzieści minut pieszo z Wygody do lokalu wyborczego przy 20-stycznia.
– Podróż samochodem, w ogóle nie wchodziła w grę. Cała Wygoda stała w długim korku samochodów, które zjechały z autostrady – mówi Zenona Banasiak.
Wystąpienie paraliżu komunikacyjnego w dniu wyborów potwierdza asp. sztab. Dominika Półtorak, rzecznik prasowy KPP w Bochni.
– Faktycznie tego dnia popołudniu przejazd przez Bochnie był mocno utrudniony. Wiele ulic ze względu na wypadek było zakorkowane – zapewnia policjantka.
Zdaniem mieszkańców Smykowa, którzy złożyli protest nie wszyscy mieli możliwość dotarcia na piechotę do lokali wyborczych, które w przypadku tej części miasta były zlokalizowane dość daleko.
Aby dotrzeć do lokalu wyborczego mieszkańcy ulicy Krzyżanowickiej musieli przejść co najmniej godzinę, Smykowa nieco krócej.
To zdaniem protestujących miało bezpośredni wpływ na frekwencję w co najmniej dwóch lokalach wyborczych. Chodzi o Obwód nr 1 z komisją przy ul. Proszowskiej i Obwód nr 2 z komisją przy ul. 20-stycznia. W pierwszym przypadku do wyborów nie poszło 680 mieszkańców, w drugim 956.
Autorzy protestu mają też żal do członków obwodowej komisji wyborczej, że ta nie przedłużyła wyborów, umożliwiając tym samym dotarcie do lokali wyborczych wszystkich, którzy chcieli zagłosować.
Autorzy protestu powołują się na jednoznaczne w tej sprawie wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej, która w swoich komunikatach i uchwale z dnia 17 września 2018 r. w sprawie wytycznych dla obwodowych komisji wyborczych ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie dotyczących zadań i trybu przygotowania oraz przeprowadzenia głosowania w wyborach organów jednostek samorządu terytorialnego zarządzonych na dzień 21 października 2018 r. jasno precyzowała, iż głosowanie musi zostać przedłużone w wyniku nadzwyczajnych wydarzeń, czyli np. powodzi, zalania lokalu wyborczego, katastrofy budowlanej, komunikacyjnej czy konieczności dodrukowania kart do głosowania.
Nie bez znaczenia zdaniem protestujących jest fakt, iż wiedza o katastrofie była wiedzą powszechną, a informacja o niej pojawiła się we wszystkich mediach lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich. Całe zdarzenie obszernie relacjonował Portal Bochnia z bliska.
Zdaniem mieszkańców zdziwienie budzi więc fakt braku reakcji ze strony organów odpowiedzialnych za przeprowadzenie wyborów. Ich zdaniem wystarczyło wydłużyć pracę tych komisji obwodowych i zorganizować do nich transport, tak aby wszyscy zainteresowani udziałem w wyborach mogli w nich wziąć udział.
Sprawa utrudnień w dostępie do głosowania spowodowana paraliżem komunikacyjnym w Bochni – zdaniem autorów protestu – jest o tyle istotna, że to właśnie w komisjach nr 1 i 2 były największe spadki frekwencji w porównaniu z I turą wyborów.
Odpowiednio 10,19 proc. i 11,02 proc. Zwłaszcza komisja nr 2, w której w I turze wyborów wygrał Krzysztof Kokoszka różnicą 198 głosów była kluczowa dla ostatecznych wyborów.
Stefan Kolawiński wygrał w II turze wyborów z Krzysztofem Kokoszką różnicą zaledwie 135 głosów.
Czy całe zdarzenie – w przekonaniu autorów protestu – mogło wpłynąć na wynik wyborów. Sprawę musi więc ocenić sąd.
