W niecodziennych rozmiarach BKS Bochnia zwyciężył Watrę Białka Tatrzańska w meczu 4. kolejki IV ligi. Bochnianie po czterech golach Patryka Kury i dwóch Jarosława Ulasa wygrali aż 6-0.
BKS Bochnia – Watra Białka Tatrzańska 6-0 (3-0)
Bramki: Patryk Kura 39′,42′, 46′, 51′ Jarosław Ulas 38′, 56′
BKS: Bartłomiej Grabowski – Daniel Bukowiec, Bartłomiej Chlebek, Dawid Grzyb, Dominik Juszczak, Mateusz Kasprzyk, Patryk Kura, Paweł Matras, Tomasz Rachwalski, Ernest Świętek, Jarosław Ulas.
Watra: Piotr Tomasik – Bałos Daniel, Kostrzewa Rafał, Gill Johnny Spike, Robert Mroszczak, Budz Jakub, Kacper Bartos, Szymon Kolasa, Bartosz Koprowski, Krystian Dudek, Jakub Dziubas.
To było bardzo dobre popołudnie dla zawodników i kibiców BKS Bochnia. Gospodarze rozbili aż 6-0 Watrę Białka Tatrzańska strzelając wszystkie gole między 38 a 56 minutą. W niespełna 20 minut BKS zaprezentował bardzo dobry, intensywny futbol, choć wcześniej niewiele wskazywało na to, że wynik tego pojedynku będzie aż tak jednostronny. Pierwsze pół godziny miało wyrównany charakter oba zespoły stworzyły sobie sytuacje, choć bardziej one wynikały z błędów w grze obronnej. Gdyby ktoś po 30 minutach gry powiedział, że moja drużyna przegra sześcioma bramkami – nie uwierzyłbym – powiedział po meczu Marcin Manelski, trener Watry. Jego bardzo osłabiony zespół (dopiero w poniedziałek ma do tej ekipy dołączyć pięciu nowych graczy) doświadczył rzadkiego zjawiska utraty sześciu bramek w niespełna dwadzieścia minut, po których już się w tym meczu nie podniósł.
Wynik otworzył Jarosław Ulas. Były rozgrywający Pagenu Gnojnik przymierzył z dystansu w okienko bramki strzeżonej przez Piotra Tomasika. Zaledwie minutę później prostopadłą piłkę otrzymał Patryk Kura i sprytnie, w dogodnej sytuacji, przerzucił piłkę nad bramkarzem. Wypożyczony z Puszczy Niepołomice do BKS pomocnik ustalił wynik do przerwy wykorzystując dośrodkowanie ze skrzydła Pawła Matrasa. Po zmianie stron bochnianie nadal byli w uderzeniu. Już w 46 minucie jakiekolwiek marzenia rywali o korzystnym wyniku zostały rozwiane. Ponownie Kura otrzymał prostopadłe podanie i nie zmarnował sytuacji niczym rasowy snajper. Bochnianie zachowali się niczym bokser, który widząc chwiejącego się na nogach rywala postanowili zadać kolejne ciosy. Raz po raz obronę Watry rozrywał Ernest Świętek. W 51 minucie wyłożył jak na tacy piłkę Kurze, a ten ze spokojem strzelił swojego czwartego gola. Ostatnia bramka dla gospodarzy padła pięć minut później. Błąd popełnił Tomasik, który zbyt długo zwlekał z wybiciem piłki, aż zabrał mu ją Ulas i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Bochnianie po intensywnym początku drugiej połowy, w której nie dawali chwili wytchnienia rywalom, zaczęli szanować wynik, nie forsując już tempa.