Dzisiejsze posiedzenie sądu Westminster Magistrates’ Court, na którym miała zapaść decyzja w sprawie ekstradycji Czesława K. do Polski zostało odroczone – poinformował Bartosz Weremczuk, prywatny detektyw.
Z informacji detektywa wynika, że brytyjski sąd zwrócił się do polskich organów sądowych o przekazanie informacji na temat praworządności polskiego wymiaru sprawiedliwości.
-Pomimo podpisanej z Wielką Brytanią umowy o Europejskim nakazie aresztowania (ENA) i obowiązku wydania osoby oskarżonej o popełnienie przestępstwa, Brytyjczycy nie są skłonni wydać naszego obywatela, co uniemożliwia jego osądzenie – twierdzi detektyw.
Podważanie praworządności w Polsce przez obrońców Czesława K. jest jedynym sposobem na przedłużenie procedury ekstradycyjnej, gdyż sąd nie bada materiału dowodowego zebranego w sprawie, a jedynie aspekty formalne wniosku ENA.
Podobne wątpliwości mieli Holendrzy w sprawie brutalnego zabójstwa mieszkańca Siedlec. Na szczęście doszło do ekstradycji i oskarżony stanął już przed polskim wymiarem sprawiedliwości zauważa detektyw.
– Jestem przekonany, że wydanie Czesława K. to kwestia czasu, gdyż w polskim zakładzie karnym nie będzie przebywać jako oskarżony o przestępstwa mogące nosić znamiona polityczna, a oskarżony o zabójstwo własnej żony – mówi Bartosz Weremczuk.
Kolejne posiedzenie sądu planowane jest pod koniec stycznia 2020 roku.
Czesław K. został zatrzymany w Londynie 22 lipca na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wydał go Sąd Okręgowy w Tarnowie na wniosek Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Nie wiadomo, jakie zarzuty były podstawą do przygotowania ENA. Prokuratura nie ujawnia tych informacji. Nieoficjalnie mówi się jednak, że chodzi o zarzut zabójstwa żony.
Zatrzymanie Czesława K. jest przełomem w sprawie Grażyny Kuliszewskiej. Kobieta zaginęła w nocy z 3 na 4 stycznia po tym, jak przyleciała do Polski, gdzie od dwóch tygodni przebywał już jej mąż i syn. Małżonkowie mieszkali w Londynie, w Borzęcinie mieli wybudowany dom.
To w nim po raz ostatni Grażyna Kuliszewska była widziana żywa. Wieczorem razem z mężem i synem miała położyć się spać. Czesław K. twierdził, że gdy obudził się rano, kobiety nie było. Zapewniał, że zniknęły też pieniądze (15 tys. funtów), które miał żonie przekazać w zamian za zrzeczenie się prawa do domu w Borzęcinie.
Kobieta miała romans z Kurdem mieszkającym w Londynie. Planowała z nim spędzić resztę życia.
Po zaginięciu 34-latki rozpoczęły się jej poszukiwania. Kobiety szukała policja, wsparta przez OSP a także mieszkańców Borzęcina. Ciało Grażyny Kuliszewskiej odnaleziono dopiero pod koniec lutego w Uszwicy. Było w stanie mocno posuniętego rozkładu.
Czesław K. wielokrotnie udzielał wywiadu portalowi Bochnia Brzesko z bliska. Za każdym razem zapewniał, że on żony nie zabił.
