Z ks. Dariuszem Bugajskim kapelanem Szpitala Powiatowego w Bochni, psychologiem o specjalności psychoonkologii i psychotraumatologii rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula
Czy Wielkanoc to dobry czas, by porozmawiać o śmierci?
Na to pytanie można odpowiedzieć tak i nie. Tak bo Wielkanoc przywołuje nam nie tylko obraz Męki i Śmierci Pana Jezusa, ale również jego zwycięstwo nad śmiercią, czyli zmartwychwstanie. Można również odpowiedzieć nie, gdyż śmierć wzbudza często tak różne emocje, że nie ma dobrego czasu by o niej mówić.
Czy można się przygotować na śmierć osoby bliskiej?
Można, ale jest to bardzo trudne. Ciężko jest się nam pogodzić z tym, że tracimy osobę, którą kochamy. Być może ta osoba w chorobie bardzo cierpi, widzimy to, ale chcemy by była z nami nadal.
A to źle?
Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, ale możemy zrobić wiele, by osoba, która odchodzi czuła się spokojna a przede wszystkim nie była samotna, czuła że jest kochana. To jest bardzo ważne. Dlatego często rozmawiam także z bliskimi osób, które umierają. Rodzina nie przygotowana do tego, że odchodzi ktoś z ich bliskich może wyrządzić bardzo wielką krzywdę. Jak już wspomniałem chory, który umiera powinien odchodzić w spokoju, w otoczeniu kochanych osób. Możemy trzymać go za rękę, by czuł, że przy nim jesteśmy. Na pewno nie ma tego spokoju, gdy rodzina nad jego łóżkiem płacze i prosi: „nie umieraj”, „nie zostawiaj nas”. Taka osoba odchodzi niespokojna, rozdarta pomiędzy tym, co nieuniknione, a światem, który zostawia. Odchodzi z myślą, że robi coś złego. Ale są też takie sytuacje i bardzo często obserwuje je w bocheńskim szpitalu,gdzie jestem kapelanem, że widzę jak przy umierającym chorym rodzina czuwa, modli się a nade wszystko jest przy nim.
Ale ważne jest także przygotowanie chorego…
Oczywiście. To są bardzo trudne rozmowy. To jak spostrzegamy śmierć i odchodzenie zależy od wielu czynników. Jakie mamy doświadczenie śmierci bliskich osób, czy śmierć i odchodzenie nie był tematem tabu w naszym życiu, czy cierpimy czy też śmierć przyszła nagle. Nie bez znaczenia jest również nasz światopogląd, czy jesteśmy wierzący czy też nie. Inaczej rozmawia się z dzieckiem, które odchodzi, inaczej z osobą starszą, a jeszcze inaczej z kimś w sile wieku. Ludzie starsi przeważnie są pogodzeni z tym, co nadchodzi. To często osoby, które długo chorują. Są pogodzone ze śmiercią, choć nie zawsze na nią czekają.
A dzieci…
Dzieci, które umierają inaczej spostrzegają śmierć. One głównie martwią się nie o siebie, ale o swoich rodziców, rodzeństwo, bliskich. Bardziej przeżywają nie swoje odejście, ale fakt, że mama, czy tata płacze, czy będą zdrowi. Dzieci nie boją się śmierci, tak jak dorośli, jest im łatwiej zrozumieć tą rzeczywistość niż rodzicom, ale to nie oznacza, że on nie czują lęku przed umieraniem. Im również potrzebna jest obecność rodziców, ciepło i miłość.
Gorzej jest z rodzicami, utrata dziecka to ogromna tragedia
Jest to trudne, nawet bardzo. Boli wyjątkowo. Rodzice muszą skonfrontować się z wielką tragedią. Muszą przeżyć żałobę. Jest to bardzo indywidualne. Dla jednych może ona trwać pół roku. Bywają też osoby, które żałobę przeżywają kilka lat, ale ta żałoba nie jest już uzdrawiająca ale chorobliwa, to znaczy przeradza się w traumę.
Ale są też tacy, i sama znam taki przypadek, gdzie rodzice mimo upływu kilkudziesięciu lat nadal trwają w żałobie. Można im jakoś pomóc?
Śmierć dziecka nie zawsze rozpatrujemy w perspektywie żałoby, ale również traumy. Zależy to od kilku czynników. Czy dziecko chorowało, czy rodzice byli przy śmierci dziecka, czy śmierć była nagła czy też nie. Ważne są również indywidualne cechy rodziców, każdy inaczej przeżywa śmierć. Wielu wystarczy płacz, rozmowa, która nie oznacza pocieszania ale towarzyszenie w żałobie. Ważne są również obrzędy pochówku jako wyraz żłoby i poczucia straty. Im bardziej odejście dziecka jest niespodziewane, im bardziej nagłe – tym trauma jest większa. Wówczas potrzebna jest pomoc specjalistów jak psycholog, psychotraumakolog, psychoterapeuta, a często również wsparcie lekarza psychiatry.
Podobno każdą śmierć przeżywamy w kilku etapach
Tak jest to naukowo podzielone. Pierwszy to zaprzeczenie. Kiedy dowiadujemy się o zbliżającej się śmierci, ale odwracamy od siebie ten najgorszy scenariusz. Drugi etap to gniew, kiedy już wiemy, co się dzieje czujemy gniew, pojawiają się wówczas pytania: dlaczego spotkało to mnie. Trzeci etap to targowanie się, kiedy prosimy Boga lub los by dał nam jeszcze trochę czasu np. do ślubu córki, urodzin, świąt. Czwarty etap to depresja, kiedy człowiek wiedząc niekorzystne zmiany u siebie załamuje się. Etap piąty to akceptacja – gdy zdajemy sobie sprawę, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje. Wszystkie te etapy muszą przyjść, ale czas ich pojawienia się i trwania jest kwestią naprawdę bardzo indywidualną.
Anonim
06 kwietnia 2023 godzina 12:57
Dziękuję bardzo księdzu za czas kiedy przychodził do rodziców, za dobre słowo i wsparcie. Bardzo lubiliśmy odwiedziny księdza, a zwłaszcza mój tato. Jestem bardzo wdzięczna za posługę u moich rodziców, za mądre wsparcie i miłe słowa. Życzę blogosławieństwa i dużo zdrowia na dalszy czas posługi kapłańskiej. Wdzięczna rodzina Ziębów i Lekkich
Aneta
06 kwietnia 2023 godzina 15:22
To odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku . Bardzo się cieszę że moglam poznać księdza Dariusza osobiście
Stateczna
10 kwietnia 2023 godzina 19:04
Nie zgadzam się z ks.Dariuszem,że na śmierć najbliższej osoby można się przygotować.Ile by nie trwała choroba,jeżeli naprawdę jesteśmy uczuciowo i psychicznie związaniu z bliską osobą,zawsze będziemy myśleć,że wszystko jeszcze się odwróci,odmieni,że bliski powróci do zdrowia/może nawet już nie do pełnego/ale będzie z nami.Będziemy się przygotowywać i organizować opiekę nad chorym w domu ale nigdy nie przygotujemy się na jego odejście.Opiekowałam się w przeszłości starszą osobą,która leżała obłożnie chora 6 mięsięcy ,opiekowałam się osobą,która chorowała 6 tygodni,opiekowałam się osobą chorującą kilka lat i na odejście żadnej z nich nie byłam przygotowana.Wszystkie z nich żyją dalej obok mnie.Mocno zaskakują mnie więc słowa ks.Dariusza,tym bardziej,że wypowiada je również jako psycholog.
Anonim
06 kwietnia 2023 godzina 15:25
Wspaniały człowiek odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku . Wielkie wsparcie w naszym Szpitalu dla wszystkich , zarówno pacjentów jak i personelu . Bardzo się cieszę że mogłam go poznać osobiście
Joan
07 kwietnia 2023 godzina 20:57
Wszystkie 4 etapy przeszłam, czekam aż nadejdzie 5… Gdy mąż umierał, mówiłam mu żeby był spokojny, że sobie poradzę .. byliśmy przy nim, wtedy modliłam się aby Bóg go zabrał, żeby skończyły się jego cierpienia.. a teraz tak strasznie mi go brakuje…
Anonim
07 kwietnia 2023 godzina 04:04
Każdy etap to akceptacja.Biedroneczka.
Anka
12 kwietnia 2023 godzina 03:52
Zgadzam się z Tobą. Zawsze widząc osobę umierającą, którą mamy obok siebie, będziemy myśleć, że wszystko się odwróci, że będzie dobrze. Problem polega na tym, czy ta bliska nam Osoba, chce jeszcze żyć? Co będzie dla niej lepsze. To pytanie musimy sobie zadać.
I to już w naszej podświadomości, przygotowuje nas do Jej odejścia.
W naszej pamięci i blisko nas będą ZAWSZE.