Pamiętacie jak James Bond „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” uciekał przed lawiną ze szczytu Schilthorn w szwajcarskich Alpach. Tę samą trasę kilka dni temu pokonał Filip Kobiela na skrzydle paralotni. Lawiny, co prawda nie było, ale widoki, podobnie jak w przypadku Bonda, mrożą krew w żyłach.
To kolejny szczyt, z którego mieszaniec Bochni, właściciel Muzeum Motyli Arthropoda, zleciał na skrzydle paralotni uprawiając speed flying. To dość ekstremalny sport i na pewno wymagający sporej odwagi. Zanim Filip zaliczył Schilthorn (2970 m.n.p.m), a wcześniej jeszcze kilka innych wysokich szczytów w Alpach, sporo trenował. Speed flying uprawia od 11 lat.
Rok temu wyprawa w szwajcarskie Alpy zakończyła się niepowodzeniem. Mimo, że razem z grupą znajomych pokonali 1500 km aby dostać się na szczyt, ze zlotu zrezygnowali.
– Przesądziły o tym warunki pogodowe, był silny wiatr, nie mogliśmy ryzykować – podkreśla w rozmowie z portalem Bochniazbliska.pl Filip Kobiela.
Tym razem się udało. Zlot uwieczniony przez Filipa na filmie trwał ponad 2 minuty. Warto to zobaczyć!
A tak na Schilthorn radził sobie James Bond.
Wojtala70
21 stycznia 2021 godzina 12:59
BRAWO PANIE FILIPIE!
CZĘSTO JEŹDZILIŚMY NA SCHILDHORN ,ALE TYLKO KOLEJKĄ I DO RESTAURACJI!
JADWIGA i WOJCIECH DYLĄG
Wojtala70
21 stycznia 2021 godzina 13:04
OCZYWIŚCIE SCHILTHORN,A NIE SCHILD…
W.Dyląg
GRATULACJE WIELKIE!!!
Anonim
21 stycznia 2021 godzina 20:10
Filip jestem pod wrazeniem,jesteś niezwykle odważny.Gratuluje wyczynu
Anonim
21 stycznia 2021 godzina 20:54
Filip jestem z Ciebie dumna