Paweł Majewski, były prezes MPEC w Brzesku domaga się od spółki 25 tys. zł. To blisko trzymiesięczne wynagrodzenie, które jego zdaniem powinno mu być wypłacone, bo został zwolniony… w okresie wypowiedzenia. Lada dzień sprawa trafi do sądu.
Majewski sam złożył wypowiedzenie 1 lutego tego roku. Na taki krok zdecydował się, bo w firmie narastał konflikt pomiędzy nim, a radą nadzorczą. Zgodnie z kontraktem menadżerskim, który miał podpisany, powinien pracować do 31 maja. Rada nadzorcza spółki, mimo to zdecydowała się go zwolnić 19 marca. Według Majewskiego powodem były zmiany, jakie chciał wprowadzić.
Planował między innymi zlikwidowanie stanowiska dyrektora technicznego. Osobie, która je zajmowała, chciał zmienić warunki pracy i płacy. To się jednak nie spodobało.
– Utrzymywanie tego etatu, który spółkę nie mało kosztował, było bez sensu, bowiem w marcu rada powołała do zarządu zastępcę prezesa z tym samym zakresem obowiązków, kompetencji i odpowiedzialnością co, dyrektor techniczny – mówi Majewski.
Zmian nie udało mu się jednak wdrożyć, bo na tym samym posiedzeniu, na którym chciał je wprowadzić, punkt wcześniej został odwołany.
W tej chwili w MPEC pracuje nadal dyrektor techniczny i zastępca prezesa. Obaj mają nadal ten sam zakres obowiązków.
Inne zdanie na temat zamieszania związanego z odejściem prezesa ma Tadeusz Kanownik, szef Rady Nadzorczej MPEC w Brzesku.
– To była konieczność – mówi. – Wiedzieliśmy, że prezes chce odejść, bo poinformował nas o tym już w grudniu. Miał inne plany zawodowe. Zresztą jego odejścia domagała się część załogi. W spółce był konflikt. Załoga była podzielona na dwa obozy, jeden chciał odejścia Majewskiego, drugi jego utrzymania. W takiej atmosferze nie pracowało się dobrze wyjaśnia.
Kanownik przekonuje, że pieniędzy, których domaga się były prezes spółka mu nie wypłaci.
– Nie należą mu się, dysponujemy ekspertyzą prawną przygotowana przez prawnika, z której wynika, że nie może ich otrzymać – dodaje.
Szef RN nie chce oceniać pracy byłego prezesa, ale zwraca uwagę, że zlecony po jego odejściu audyt wykazał na błędy i uchybienia.
Majewski kwituje to krótko. – Bez problemu dostałem absolutorium za 2017 roku, a to świadczy, że moja praca została dobrze oceniona – mówi.
Przekonuje też, że spółkę zostawia w bardzo dobrej kondycji finansowej. Tylko w ub. roku miejska ciepłownia wypracowała 834 tys. zysku. Były prezes przekonuje, że miał konkretne plany na dalszy rozwój firmy. Na odejście z MPEC zdecydował się, bo raziły go decyzje narzucane przez radę nadzorczą.
Paweł Majewski w MPEC przepracował 9 lat.
Przyjaciel
12 lipca 2018 godzina 07:12
Świetny Prezes i cudowny Człowiek.
Życzę powodzenia w życiu i karierze zawodowej.
Kto zacznie z Panem współpracę będzie szczęściarzem 🙂
SZCZĘŚCIARZ Z PGE RZESZÓW
20 lutego 2021 godzina 13:31
Potwierdzam, Przyjacielu.
Perełka-świetny Dyrektor i cudowny Człowiek.
Przy swojej kulturze biznesowej może być solą w oku tym, którzy jej jeszcze nie do końca rozumieją, choć już powinni.
Brzesko nie wie, co straciło- Rzeszów wie, co zyskał. Oby już na stałe.