- REKLAMA -
- REKLAMA -
Sprawa Grażyny Kuliszewskiej

Borzęcin. Nowe fakty w sprawie zaginięcia Grażyny Kuliszewskiej

policja
Fot. Małgorzata Więcek-Cebula
- REKLAMA -

Na naszą redakcyjną skrzynkę londyńscy znajomi 34-latki przesłali screen z telefonu, z którego wynika, że ktoś logował się na jej koncie na Instargramie w nocy z 18 stycznia na 19 stycznia. Nie wiadomo, jednak, czy to była ona. Poszukiwania mieszkanki Borzęcina trwają od blisko trzech tygodni.

W akcję zaangażowani są policjanci z KW Policji w Krakowie. Sprawę bada też Prokuratura Okręgowa w Tarnowie. Pod uwagę brane są trzy wersje zdarzeń: dobrowolne zerwanie kontaktu z rodziną, przestępstwo lub nieszczęśliwy wypadek.

Poszukiwania Grażyny Kuliszewskiej wspiera też dwoje znanych jasnowidzów. Ich zdaniem kobieta nie żyje, a jej ciało ukryte jest w pobliżu domu. Jeden z jasnowidzów przekonuje, że poszukiwania powinny być prowadzone w lesie, drugi – Kamila Izabela M z Warszawy wskazuje, że ciało jest ukryte pod wysokim masztem na terenie działek w Borzęcinie.

Według niej zaginięcie kobiety ma kryminalne tło. I zamieszany jest w nie mężczyzna. Kamila Izabela M twierdzi , że mający problem ze wzrokiem.Zniknięciem 34-latki żyje cały Borzęcin, ale też sporo jej znajomych w Londynie. Jeden z nich, Sardar fryzjer pochodzący z Iraku ufundował nawet 100 tys. zł nagrody za informacje, które pomogą w jej odnalezieniu.

Grażyna Kuliszewska od wielu lat mieszkała w Londynie razem z mężem i 5-letnim synem. Pracowała w agencji zajmującej się sprzątaniem szkół. Do Polski przyleciała 3 stycznia. Dwa tygodnie wcześniej na święta przyjechał tu jej mąż z dzieckiem. W czwartek 3 stycznia Grażyna Kuliszewska razem z mężem odwiedziła notariusza. Małżonkowie załatwiali jakieś sprawy majątkowe, później wrócili do domu w Borzęcinie. Kobieta jeszcze wykąpała syna i miała go uśpić. Planowała iść do rodzinnego domu, gdzie mieszka jej ojciec. Tam jednak już nie dotarła.

57 komentarzy
- REKLAMA -
Góra