Sąd Okręgowy w Tarnowie oddalił protest dwóch mieszkańców Bochni.
Ich zdaniem II tura wyborów w Bochni powinna być unieważniona, ponieważ wiele osób nie mogło dotrzeć do komisji wyborczych poprzez wypadek na autostradzie.W protestach zawarto dwa zarzuty. Pierwszy polegał na naruszeniu art. 47 KW poprzez zaniechanie przedłużenia głosowania, kolejny zarzut to popełnienie przestępstwa z art. 249 p. 2 i 3 KK
Uzasadniając wyrok sędzia Marek Syrek zaznaczył, że w przypadku drugiego zarzutu skarżący w żaden sposób nie wskazali, kto miałby dopuścić się tego przestępstwa, na czym to przestępstwo miało polegać.
– Przeprowadzone postępowanie dowodowe nie dostarczyło żadnych podstaw przyjęcia tego, że którakolwiek osoba wchodząca w skład organów wyborczych takiego przestępstwa mogła się dopuścić – wyjaśniał sędzia Sądu Okręgowego w Tarnowie.
Kolejny zarzut, czyli zaniechanie polegające na nie przedłużeniu głosowania z uwagi na trudności komunikacyjne, również w ocenie sądu nie zasługiwał na uwzględnienie.
– W żadnym odcinku czasowym głosowanie w obwodach głosowania nie było uniemożliwione. Głosowanie odbywało się bez przeszkód we wszystkich obwodach głosowania na terenie miasta Bochnia. Rzeczywiście pojawiły się kłopoty komunikacyjne, które pewnym osobom mogły utrudnić dotarcie do odwodów głosowania. Jednak z przeprowadzonego postępowania dowodowego wynika, że te trudności nie miały aż takiego charakteru, który uniemożliwiłby wyborcom dotarcie do lokalu – podkreślał sędzia.
Trzeba zwrócić uwagę – uzasadniał sąd – że z przesłuchania komendanta powiatowego policji wynika, iż już o godz. 16.15, a więc półtorej godziny od zaistnienia wypadku został udrożniony jeden pas autostrady. Od tego momentu samochody, które znajdowały się na autostradzie i dojeżdżały do tego newralgicznego punktu nie wjeżdżały już na teren miasta Bochnia, tylko mogły poruszać się w wolnym tempie jednym pasem autostrady.
– Dlatego też trudności komunikacyjne, które wystąpiły wcześnie na terenie miasta Bochnia już od godz. 16.15 z pewnością były z biegiem czasu coraz mniejsze. Przesłuchiwani świadkowie, choć wskazali na wolno poruszające się samochody, niektórzy wskazywali wręcz na całkowite zablokowanie ruchu, ale jednak te osoby, które podjęły próbę przejechania jakiegoś odcinka tymi zatłoczonymi drogami, były w stanie pokonać odległość pojazdem mechanicznym. Co prawda zajmowało to dużo więcej czasu niż w dzień, w którym nie wydarzyła się taka katastrofa, jednak nie było żadnych przeszkód, aby przy odpowiednio wysokim stopniu determinacji do lokalu wyborczego dotrzeć. Oczywiście zawsze wchodzi w grę dotarcie w inny sposób do lokalu wyborczego pieszo rowerem, czy korzystając z innego pojazdu jednośladowego – wyjaśniał sędzia Marek Syrek.
Uzasadniając wyrok sędzia zwrócił uwagę, że jeden ze świadków wskazywał, że jego kolega dotarł do jednego z lokali wyborczych, choć zajęło mu to około 90 minut, licząc podróż w obie strony to jednak było to możliwe do uczynienia i to w takim okresie, kiedy te trudności komunikacyjne były najbardziej nasilone, bo pomiędzy godziną 16 a 17.
Inni przesłuchiwani świadkowie, którzy zrezygnowali z dotarcia do lokalu obwodowej komisji wyborczej – zdaniem sądu – wskazywali, że również zauważyli zmniejszenie natężenia ruchu w późnych godzinach wieczornych, ale dobrowolnie zrezygnowali z udania się do lokalu obwodowej komisji wyborczej, wskazując na inne plany, albo innego rodzaju przeszkody.
Sąd podkreślił, że w ciągu całego dnia wyborczego, żaden z wyborców nie zgłaszał trudności w dotarciu do lokalu obwodowej komisji wyborczej z uwagi na zaistniałe trudności komunikacyjne. Żadnego tego typu sygnału nie odebrał ani komisarz wyborczy, ani też członkowie obwodowych komisji wyborczych czy wreszcie członkowie miejskiej komisji wyborczej.
– Tymczasem zasady doświadczenia życiowego wskazują, że jeśli uniemożliwiają wyborcom skorzystanie z ich praw, reakcje następują bardzo szybko i w szczególności delegatury Krajowego Biura Wyborczego są wręcz zasypywane informacjami podawanymi drogą telefoniczna, e-mailową czy też osobiście przez zgłaszających się wyborców, którzy wskazują na trudności, na pewne nieprawidłowości, które pojawiły się w procesie wyborczym. Takiej sytuacji w ogóle nie odnotowano 4 listopada 2018 roku – dodał sędzia.
Sąd uzasadniając wyrok zwrócił uwagę, że artykuł 47 KW nakazuje przedłużenie głosowania tylko w sytuacji, kiedy to głosowanie byłoby częściowo uniemożliwione. Taka sytuacja na terenie miasta Bochnia nie zdarzyła się w dniu 4 listopada 2018 roku.
-Przejściowe trudności komunikacyjne sprawiły, że rzeczywiście było znaczne natężenie ruchu i że wyborcy, którzy się chcieli udać do tych lokali pojazdem samochodowym, musieli się liczyć z dłuższym dotarciem do lokalu, na pewno nie było to całkowicie uniemożliwione – tłumaczył sędzia dodając, że ruch ok. godz. 19 został przywrócony do normalnych rozmiarów, istniało 1,5 godziny może nawet 2 godziny na to, aby osoby, które chciały skorzystać ze swoich praw wyborczych, mogły dotrzeć do lokalu i oddać głos.
Wyrok nie jest prawomocny, przysługuje od niego odwołanie. Wnioskodawcy mają 7 dni.
Szkoda Bochni
13 grudnia 2018 godzina 16:08
Nie mam nic do p. Kolawińskiego jako człowieka, ale uważam że jest wyjątkowo kiepskim gospodarzem. Dziwię się, że po ośmiu latach nieudolnych rządów ludzie go wybrali. Szkoda, bo przez to Bochnia, która ma potencjał – sporo traci.
johny
13 grudnia 2018 godzina 18:55
Wez nie rozsmieszaj..
Zuza
13 grudnia 2018 godzina 16:23
Bardzo dobrze ze nie będzie powtórki wyborów kompromitacja występowac do sądu.
wyborca 68
13 grudnia 2018 godzina 18:40
Połowa ,,Miód” burmistrzowania będzie spijać wspólnie , a druga połowa będzie ich kontrolowała i rozliczała .Strata dla Bochni oczywista !!!
Miki
14 grudnia 2018 godzina 09:13
Żałosne jest to, że wnioskodawcy nie potrafili się ujawnić tylko powoływali się praktycznie na wszystkich mieszkańców Smykowa, którzy nie mieli pojęcia o całej sprawie. Kompromitacja na całej linii