Z Maciejem Noskiem, wicemistrzem Polski na dystansie Ironman 70.3 rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula
Ile trzeba trenować, by zostać wicemistrzem Polski na dystansie Ironman 70.3?
Na pewno dość długo, w końcu trzeba przepłynąć 1900 metrów, przejechać rowerem 90 km i jeszcze przebiec dystans półmaratonu, czyli 21.097 metra. To co prawda połowa dystansu pełnego Ironman’a, którego zaliczyłem w ub. roku, ale to wysiłek trwający prawie 5 godzin.
Jak to się stało, że pan wystartował w takich zawodach, zdobył tytuł wicemistrza w Polsce i jeszcze dostał przepustkę do udziału w Mistrzostwach Świata?
Wszystko zaczęło się od mojego kuzyna Tomasza Głoda. To on zaliczył Ironmana w 2010 roku. W Bochni był chyba prekursorem.
I namówił pana?
Namawiał, ale na początku podchodziłem do tego dość sceptycznie, wolałem pozostać przy kolarstwie, poza tym w ogóle nie pływałem i nie biegałem. W 2014 roku poprosił mnie, bym towarzyszył mu w triathlonie w Karkonoszach. Pojechałem z nim i…
..i złapał pan bakcyla?
Złapałem. Od jesieni zacząłem się przygotowywać, a rok później w maju wystartowałem w 1/4 Ironmana w Sierakowie i w swojej kategorii wiekowej zwyciężyłem.
Pewnie pan złapał wiatr w żagle, po takich wydarzeniu?
To był wyjątkowy rok. Wystartowałem wtedy w czterech zawodach, oprócz Sierakowa jeszcze w Radłowie, Poznaniu i w Kryspinowie pod Krakowem.
Dużo pan trenował?
Oj, nawet za dużo. Pamiętam taki dzień, jak biegnąc z Bochni do Bogucic, gdzie mieszkam, ledwo ukończyłem trening, nie czułem się najlepiej. Okazało się, że się mocno przetrenowałem, co często zdarza się amatorom. Był mi potrzebny trener.
I znalazł się?
Tak, współpracujemy razem już kolejny sezon. Ja podaję plan startów, on przygotowuje dla mnie plan treningu. Dziennie to jakieś 2-3 godziny zajęć, w weekendy zwykle więcej. W niektórych tygodniach bywa, że trenuję po 18 godzin. W roku to łącznie 550 godzin pływania, biegania i jazdy na rowerze.
Te liczby robią wrażenie. Niech się pan przyzna, nie ma pan czasem „lenia”?
Pewnie, że mam, ale rzadko. Trenuję, bo to lubię. Zresztą nie ja jeden. Mamy grupę, w której się nawzajem motywujemy i jeździmy razem na zawody. W Bochni jest już bardzo wiele osób, które uprawia triathlon.
Na koniec jeszcze niech pan zdradzi, tym którzy marzą o takich osiągnięciach jak pana, od czego zacząć?
Od spokojnych treningów: pływania, jazdy na rowerze i biegania, na początku na krótkich dystansach – trzeba cierpliwości, bo wytrzymałość buduje się latami. Muszę też ostrzec: jest jeden minus tego sportu, treningi i zawody bardzo wciągają – triathlon może uzależnić.
Tomasz
25 sierpnia 2018 godzina 10:40
Wielkie gratulacje!