Z Filipem Kobielą – kustoszem Muzeum Motyli Arthropoda rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula
Inicjatorem powstania muzeum był tata?
Nie, zaskoczę cię – mama. Chciała w końcu uporządkować dom. Gabloty z motylami były niemalże wszędzie. Zajmowały mój pokój, pracownię i prawie każdą szafę. Bywały u nas w domu różne osoby, wtedy wyciągaliśmy te gabloty z szaf na chwilę, a potem je chowaliśmy. Teraz gabloty są pięknie wyeksponowane od podłogi po sam sufit w naszym muzeum.
To największa ekspozycja w Polsce?
Największa w Polsce, licząca ponad 5,5 tys. okazów. Jeszcze do wyeksponowania mamy ok. 2,5 tysiąca motyli, które zostaną pokazane, jak poszerzymy muzeum.
Kiedy to nastąpi?
Myślę, że w przyszłym roku. Planujemy zabudować wjazd i stworzyć tu salę wystawienniczą, ale też terrarium, w którym poczwarki będą się przekształcały w motyle. To będzie coś niesamowitego, sądzę, że przyciągnie sporo turystów gotowych oglądać cud przeobrażenia. Ci, którzy nie zobaczą tego na żywo, będą mogli przyglądnąć się temu, na zarejestrowanym przez nas filmie. W przyszłym roku nasza ekspozycja powiększy się też o ćmy polskie. W Polsce mamy ponad 3 tys. gatunków nocnych motyli.
Skąd pochodzą pierwsze motyle w kolekcji?
Ze starego zbioru spreparowanych motyli kupionego przed laty. Od niego zaczęła się fascynacja taty, która jakieś trzydzieści lat później przeszła też na mnie.
Długo się broniłeś…
Jako dziecko pamiętam wyprawy z tatą na łąkę, wtedy mnie nużyły. Tata był pochłonięty łapaniem motyli, obserwowaniem ich, a ja marzyłem, tylko żeby z tego upału szybko wrócić do domu. Pamiętam, że sporo wędrowaliśmy też po górach, zawsze z siatką na motyle. Bywało, że my byliśmy na szczycie, a ojciec w połowie drogi, bo wypatrzył jakiś ciekawy okaz.
Ale w końcu się przełamałeś, pamiętasz kiedy?
W motylach zafascynowały mnie kolory i delikatna struktura skrzydeł, która składa się z tysięcy małych chitynowych łusek. Zrozumiałem wtedy, że można stworzyć niesamowitą ekspozycję, piękną wystawę motyli, która przyciągnie turystów. Będzie atrakcją turystyczną Bochni i całej Małopolski.
Najstarszy motyl z kolekcji pochodzi z…
1829 roku. Został złapany w Boliwii przez Czesława Bieżanko z Kielc, mamy też okaz z 1871 roku z wyspy Jawa, Pazia Królowej z 1912 roku i z 1945 roku w formie karłowatej. Mamy motyle we wszystkich kolorach świata, choć najmniej czerwieni i różu. Motyl nie widzi tych barw, widzi świat w ultrafiolecie. Nasza ekspozycja jest jednak jedną z najbardziej kolorowych atrakcji turystycznych Małopolski.
I atrakcją, która przyciąga turystów z całego świata…
Mamy przede wszystkim turystów z Polski, ale faktycznie też sporo ze świata: Nowej Zelandii, Pakistanu, Australii no i Europy. Są różni, jedni przechodzą przez kolekcję w 20 minut, innym zajmuje to kilka godzin, a i tak jest mało. Prawda jest taka, że tę naszą ekspozycję można oglądać wielokrotnie i za każdym razem zauważy się coś nowego.
Ilu turystów odwiedziło muzeum przez te 10 lat?
Myślę, że przez te 10 lat przekroczyliśmy 100 tys. turystów.
W najbliższy weekend wielkie święto – dziesięciolecie Muzeum Motyli Arthropoda
Sporo się będzie u nas działo, przez te dwa dni razem z tatą chcemy opowiedzieć fantastyczne historie o motylach. Będziemy też prezentować naszą kolekcję i opowiadać o niej. Mamy mieć gościa – to Krzysztof Pach entomolog, który opowie o wyprawach do Australii i Indonezji. Dla najmłodszych przygotowaliśmy tatuaże z owadami. Będą też żywe, piękne motyle. Zapraszamy serdecznie, zarówno w sobotę, jak i w niedzielę w ramach „Weekendu z zabytkami”. Wejście jest gratisowe.
ZOBACZ TAKŻE FILM O NIEZWYKŁEJ PASJI OJCA I SYNA: