Szanowni Państwo!
Nazywam się Mirosław Chodur, kandyduję do Senatu RP w zbliżających się wyborach jako jedyny bezpartyjny i niezależny kandydat na senatora w okręgu nr 34.
Jestem również jedynym kandydatem na senatora wywodzącym się z powiatu bocheńskiego. Załatwienie wszystkich spraw organizacyjnych związanych z wyborami oraz przygotowanie materiałów wyborczych godzę z życiem zawodowym i rodzinnym, więc kampania ta nie będzie być może tak okazała jak kampanie innych osób, za którymi stoją potężne pieniądze i struktury partyjne.
Myślę jednak, że damy radę…
Mam 42 lata, jestem absolwentem Wydziału Zarządzania i Marketingu, Akademii Ekonomicznej w Krakowie ze specjalizacją Rachunkowość. Przez 15 lat pracowałem jako członek kadry zarządzającej w dużej firmie produkcyjnej, pełniąc przez wiele lat również funkcję członka zarządu. Od kilku lat prowadzę własną działalność gospodarczą. Podczas lata pracy zawodowej doświadczyłem problemów z jakimi borykają się w naszym kraju przedsiębiorcy, zdobyłem doświadczenie w zakresie zarządzania firmą oraz współpracy międzynarodowej na wielu obszarach działalności. Rozumiem również doskonale problemy, które napotykają przedsiębiorcy prowadzący własną działalność gospodarczą.
Wraz z żoną wychowujemy czwórkę dzieci, więc również niedogodności, które napotykają na swej drodze rodzice, szczególni Ci godzący wychowanie pociech z pracą zawodową, są mi bardzo dobrze znane.
Od dziewięciu lat jestem radnym Rady Miejskiej w Nowym Wiśniczu. W poprzedniej kadencji pełniłem funkcję Przewodniczącego Rady, obecnie jestem zastępcą Przewodniczącego. Działalność samorządowa pozwoliła mi gruntownie zapoznać się z funkcjonowaniem samorządu terytorialnego, głównie w zakresie organizacji, finansów, przeprowadzania procesów inwestycyjnych. Miałem również swój udział w wyprowadzaniu z krytycznej sytuacji finansowej Gminy Nowy Wiśnicz w jakiej się znalazła w roku 2015. Konsekwencja, upór i bezkompromisowość zawsze towarzyszyły mi w działalności zawodowej i samorządowej, zapewniam Państwa, że będą one również cechowały moją działalność jako senatora.
Interesuję się historią, podróżami i sportem. Przez ponad dwadzieścia lat uprawiałem piłkę nożną, przebiegłem w swoim życiu kilka maratonów, jestem również posiadaczem czarnego pasa w karate – posiadam stopień mistrzowski 2 dan.
Wierzę, że zdobyte doświadczenie, zarówno życiowe jak i zawodowe, pomogą mi w pełnieniu tej zaszczytnej i odpowiedzialnej funkcji.
Tematy, które chcę podejmować nie są dobrymi na czas kampanii wyborczej, jednak uważam, że ktoś w końcu musi o nich zacząć głośno mówić. Chcę w Senacie RP reprezentować interesy osób słabszych, a w szczególności tych, którym utrudnia się dostęp do skutecznych leków i metod leczenia, których użycie jest dla nich niezbędne, aby mogły przeżyć. Uważam, że należy dobitnie i permanentnie przypominać rządzącym o tym, że w naszym kraju ludzie umierają dlatego, że państwo odmawia im leczenia, chroniąc się za biurokratycznymi przepisami lub pod pozorem braku pieniędzy. Należy przypominać o tym, że finansowanie skutecznych metod leczenia ratujących życie nie może być łaską ze strony państwa, a realizacją konstytucyjnych praw Polaków.
W czasie dobrobytu i rozwoju gospodarczego zapomina się w naszym kraju o osobach ciężko chorych, gdyż nie są one dla klasy rządzącej „grupą docelową”, grupą która w przyszłości zapewni głosy w wyborach. Życie ludzkie często skreślane jest słowami „nie opłaca się” i „leczenie jest zbyt drogie”. Jest to legalna, brutalna i akceptowana przez państwo forma eutanazji tysięcy Polaków. Każdy z nas może spotkać się z podobnym problemem, jednakże wszyscy ulegliśmy wieloletniej narracji polityków.
Rodzice w naszym kraju są zmuszani do proszenia się o pieniądze na leczenie swoich dzieci. Sam fakt ciężkiej choroby dziecka jest dla nich wystarczającym cierpieniem i obciążeniem psychicznym, nie powinni się oni zastanawiać, czy zdołają zebrać pieniądze na rozpoczęcie leczenia.
Osoba ciężko chora nie zarabia, więc nie ma funduszy na lekarstwa. Pozbawianie ciężko chorych osób dostępu do refundowanych lekarstw skazuje je na pewną śmierć.
Jestem osobą w 100% niezależną, więc nie ciąży na mnie partyjny przekaz czy też jakże upragniona dla większości polityków, wizja reelekcji w kolejnych wyborach.
Uważam, że jeden, niezależny członek parlamentu wykorzystując m.in. instytucję interwencji senatorskiej, może zdziałać bardzo dużo, w szczególności w obszarze, o którym mowa powyżej. W swojej działalności będę uparty, nieustępliwy i bezkompromisowy.
Jako senator RP:
- Będę zabiegał o szybkie rozwiązanie problemu odmawiania refundacji leczenia w kraju lub za granicą.
- Będę zabiegał o danie osobom cierpiącym na nowotwory szansy na skuteczne leczenie, zgodne z aktualną wiedzą medyczną co jest zagwarantowane w polskim prawie a nie jest respektowane przez kolejne rządy.
- Będę dążył do nagłośnienia sprawy niewłaściwego funkcjonowania ratunkowego dostępu do technologii lekowych oraz do skutecznej poprawy przepisów i usprawnienia procedur.
- Wraz z wzrostem zamożności naszego kraju, lista leków refundowanych powinna się powiększać a nie zmniejszać. Będę dokładnie śledził te procesy i starał się je nagłaśniać na forum publicznym w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości.
- Będę starał się walczyć o godne wsparcie ze strony państwa polskiego dla osób niepełnosprawnych.
- Będę zabiegał, w ramach uprawnień senatorskich, o sprawiedliwe traktowanie naszego regionu przy podziale środków publicznych.
- Będę starał się użyczyć swoich doświadczeń życiowych, zawodowych i samorządowych do rozwiązania bieżących problemów podejmowanych w Senacie RP.
- Będę się starał godnie reprezentować nasz region na forum Senatu RP.
Poniżej chciałbym w kilku zdaniach przekazać Państwu dlaczego zdecydowałem się kandydować.
Kiedy dwa lata temu pierwszy raz odwiedziłem klinikę onkologiczną, w której nieprzebrane tłumy chorych czekają na konsultację i leczenie, moje spojrzenie na świat uległo gwałtownej zmianie.
Zacząłem się głęboko zastanawiać, dlaczego w naszym kraju dopuszczono do sytuacji, kiedy poprzez sztuczne wydłużanie oczekiwania na leczenie czy tzw. brak funduszy na skuteczne lekarstwa lub dostępne terapie, państwo polskie skazuje na śmierć tysiące swoich obywateli. Proceder ten ma miejsce w czasach, kiedy potrafimy bez zmrużenia okiem wydać miliardy złotych na rzeczy, bardzo często nie mające prawie żadnego wpływu na życie mieszkańców, a na pewno nie są związane z jego ratowaniem. Zacząłem się wczuwać rolę rodziców, którzy muszą zabiegać o pieniądze na uratowanie chorego dziecka, ponieważ dziecko zostało skazane przez państwo na śmierć. Rodzice owi, próbują ratować swoje dzieci poprzez zbiórki czy akcje charytatywne, sprzedają domy, zadłużają się, pozostając w do samego końca w niepewności patrzą na powolne umieranie swojego dziecka. W wielu przypadkach towarzyszy im beznadzieja, czekanie na koniec, wyrzuty sumienia i żal.
Dlaczego rodzice, zamiast skupić się na wspieraniu dziecka podczas leczenia, muszą się zastanawiać, czy owo leczenie w ogóle się rozpocznie?
Swoje życie, równie dramatycznie, próbują również ratować dorośli, zmuszeni do gromadzenia środków na leczenie w kraju, w którym darmowe leczenie jest zagwarantowane konstytucją.
Tragiczną sytuację wspomnianych powyżej osób zacząłem konfrontować z propagandą sukcesu, którą owe osoby widzą od wielu lat w mediach. Określenia „zielona wyspa” czy „miliardowe wzrosty wpływów z VAT”, padające z ust polityków kolejnych rządów, powinny dawać nadzieję, że państwo polskie nie odmówi pomocy.
Zostaliśmy w ostatnim czasie zasypani różnego rodzaju obietnicami ze strony wszystkich ugrupowań biorących udział w wyborach, w myśl zasady „czasami wystarczy dobrze obiecać”.
Nie można jednocześnie oszczędzać na leczeniu chorób nowotworowych i obiecywać pozostałym Polakom wszystkiego co chcieliby usłyszeć.
Nie chcemy, żeby ludzie umierali opuszczeni przez państwo, gdyż wiemy, że każdy z nas może się znaleźć w takim samym położeniu, godzimy się jednak z tą sytuacją. Chcemy zmiany a jednocześnie wszyscy kiwamy głowami potwierdzając, że tak już właściwie zawsze było i musi być, ulegając stwierdzeniu, że „służba zdrowia to studnia bez dna”.
Dopóki nie zetkniemy się bezpośrednio z chorobą i nie doświadczymy na swojej skórze losu wspomnianych osób, świat bólu i cierpienia wydaje nam się nierealny, odległy. Kiedy jednak do tego dojdzie, wielu z nas dowiaduje się, że nie jest tzw. „grupą docelową”, że pieniądze wydane na ratowanie życia nie przyniosą tylu głosów w wyborach, żeby się opłaciło.
Coraz więcej z nas, naszych znajomych czy członków naszych rodzin, choruje na nowotwory, naukowcy mówią, że takich osób będzie coraz więcej. Wcześniej czy później bezpośrednio lub pośrednio choroba nowotworowa dotknie każdego z nas.
Nie zdają sobie sprawy, że redystrybucja publicznych pieniędzy poszła nadmiernie w stronę zaspokajania potrzeb materialnych osób zdrowych, kiedy osobom chorym odmawia się prawa do życia.
Powinniśmy zmienić system finansowania leczenia osób, które bez tego leczenia umrą, osób dla których są dostępne leki czy terapie, jednakże państwo nie chce ich finansować.
Państwo polskie powinno pierwsze zwrócić się z pomocą dla osób niepełnosprawnych. Jest nam lepiej niech i Wam będzie – jedziemy przecież na jednym „wózku”.
Świat niepełnosprawnych jest nam równie odległy co świat ciężko chorych, są oni często zamknięci w swoich domach i nawet nie wiemy ilu ich jest w naszej okolicy.
Ludzie z niepełnosprawnościami często spędzają większość swego życia w samotności i odizolowaniu, żyjąc i funkcjonując jedynie dzięki poświęceniu rodziny, pracowników socjalnych i wspaniałych osób zaangażowanych bezinteresownie w pomoc. Czy naprawdę naszego kraju nie stać na więcej?
Nie tak powinno to wyglądać.
Nigdy, od kiedy śledzę to co się dzieje w naszym kraju, polityk nie wystąpił ogłaszając sukces, ponieważ uratowano życie chorego człowieka. Politycy nie odwiedzają w świetle kamer poczekalni w szpitalach onkologicznych, nie odwiedzają chorych, nie walczą przed kamerami o pieniądze dla konkretnej osoby. To jest dla niech zbyt trudne, bardzo często po prostu ich to przerasta, więc lepiej określić ten problem jako nierozwiązywalny.
Jestem pewien, że ten stan rzeczy można jednak można zmienić, dlatego po wielu miesiącach przemyśleń zdecydowałem się na kandydowanie na stanowisko senatora. Ordynacja wyborcza daje szansę kandydowania do senatu w jednomandatowym okręgu wyborczym co ułatwiło mi podjęcie decyzji. Senator tak jak i poseł ma sporo narzędzi prawnych dzięki którym może kontrolować, zadawać pytania, interweniować i pomagać. To chciałbym robić, moim celem jest naświetlenie opisanych wcześniej problemów i pomoc w szukaniu sposobów ich rozwiązania. Jestem pewien, że mogę zrobić wiele dobrego dla naszego kraju.
Proszę o Wasz głos – nie zawiodę!
Materiał wyborczy sfinansowany przez KWW Mirosława Chodura