Gra się nie do 90 minuty, ale do ostatniego gwizdka sędziego. Tę maksymę wzięli sobie do serca zawodnicy BKS Bochnia i w ostatniej doliczonej minucie gry z wyżej notowanym Popradem Muszyna strzelili za sprawą Mateusza Kasprzyka bramkę na wagę jednego punktu. BKS – Poprad 1-1.
BKS Bochnia – Poprad Muszyna 1-1 (0-0)
Bramki: Mateusz Kasprzyk 90’+ 3′ – Mateusz Wilk 64′
BKS: Damian Szydłowski – Bartłomiej Chlebek, Marcin
Motak, Mateusz Kasprzyk – Dawid Grzyb (67′ Piotr Kazek), Dominik
Juszczak, Kamil Rynduch, Tomasz Rachwalski – Jakub Dobranowski, Mirosław
Tabor (50′ Daniel Bukowiec), Ernest Świętek.
Poprad: Julian Grzegorczyk – Wojciech Fritz, Wojciech
Solarz, Arkadiusz Zawiślan, Kamil Baran (63′ Jakub Janisz), Paweł
Jarzębak, Dawid Potaniec, Dawid Węglowski, Daniel Kmak, Tomasz Bomba,
Mateusz Wilk.
Była 93 minuta i wiele wskazywało na to, że kolejne ataki bochnian zostaną powstrzymane przez prowadzących od 64 minuty gości. W ostatniej akcji meczu stało się jednak inaczej. Pojedynek na lewym skrzydle wygrał Daniel Bukowiec i zagrał wsteczną piłkę na 5 metr, gdzie na futbolówkę czekał zaangażowany już całkowicie w ofensywę Mateusz Kasprzyk. Obrońca skutecznie dołożył stopę do piłki, a ta wpadła tuż przy słupku bramki strzeżonej przez Juliana Grzegorczyka.
Bochnianie nie mieli w tym spotkaniu wielu okazji do strzelenia bramki. Podobnie zresztą jak rywale. Większość starć toczona była w środkowej części boiska. Mecz przypominał szachy tudzież przeciąganie liny, w których to starciach nikt nie potrafił zyskać zdecydowanej przewagi. Optycznie z gry więcej mieli goście, którzy wykorzystywali boczne , wolne strefy boiska i stąd szukali strzałów i podań w pole karne BKS. Gospodarze szukali możliwości kontrataku, ale zbyt szybko tracili piłkę w strefie obronnej rywali. Obie strony szukały sposobu na bramkę, ale długo jej znaleźć nie mogły. W 64 minucie sposób na bocheńską obronę znalazł doświadczony Mateusz Wilk. Ruszył z indywidualną akcją, minął obrońcę, bramkarza, a następnie mimo wyrzucenia się do boku, umieścił piłkę w bramce.
BKS próbował odpowiedzieć, ale niewiele z tego wynikało. widoczny był brak atutów ofensywnych w tali kart Janusza Piątka. Średnio spisującego się Mirosława Tabora zmienił przecież wahadłowy Daniel Bukowiec, a na ostatni kwadrans do linii ataku powędrował niczym strażak do płonącego domu Marcin Motak. Akcje oskrzydlające gospodarzy nie przynosiły skutku. Bochnianie stworzyli jedną groźną sytuację, w której nieznacznie pomylił się Kasprzyk, a stałe fragmenty gry były skutecznie bronione przez gości. Ostatnie minuty to gra na tak zwaną aferę. Gospodarze posłali w pole karne rywali wiele piłek, które w większości były wybijane przez zawodników Popradu. Goście jednak nie potrafili utrzymać się w końcówce dłużej przy piłce. W efekcie ich linia defensywna musiała przyjąć na siebie wiele desperackich prób gospodarzy i … w końcu pękła.
BKS choć teoretycznie nie ma jeszcze pewnego utrzymania, w zasadzie swój cel osiągnął. Na 3 mecze przed końcem sezonu ma 10 punktów przewagi nad mającym do rozegrania jeden mecz więcej GKS Drwinia otwierającym strefę spadkową. Za tydzień bochnianie zmierzą się z Watrą, której trener – Marcin Manelski obserwował mecz BKS z Popradem. Za dwa tygodnie do Bochni przyjedzie Okocimski Brzesko i będzie to ostatni mecz Bocheńskiego w bieżącym sezonie przed własną publicznością.