Z Jerzym Lysym, kandydatem na burmistrza Bochni rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula
Cztery lata przerwy w lokalnej polityce. Odpoczął pan?
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pomieszkałem wreszcie z rodziną i podleczyłem ciśnienie i arytmię. No i zrzuciłem kilka kilogramów.
Nie zastanawiał się pan nad wystartowaniem w wyborach na wójta gminy Bochnia?
Nie, chociaż mam tam wielu przyjaciół, a mojego 20-letniego dorobku nie sposób chyba nie zauważyć przejeżdżając przez 31 miejscowości wokół Bochni. Wiele osób, nawet całkiem mi obcych, które są niezadowolone z obecnej gminnej władzy namawiało mnie, abym ponownie kandydował na wójta, lecz sądzę, że działa tzw. obustronne zmęczenie materiału.
Jak pan ocenia rządy wójta Marka Bzdeka?
Fatalnie. Większość kadencji zajęło mu krytykowanie poprzednika. Z poważniejszych prac wykonał tylko 2 zadania kanalizacyjne, w całości przygotowane jeszcze przeze mnie i moich współpracowników. Wykonał też 2 rurociągi sanitarne; jeden w rejonie swojego domu, drugi – w pobliżu budynku wzniesionego przez zastępczynię wójta. Szumnie zapowiadana na koniec kadencji sztandarowa inwestycja – hala sportowa w Łapczycy okazała się skandalem.
Dlaczego?
Na razie jest tam dziura z błotem, w którym wiercone są potwornie drogie pale, ponad 400 szt.(!) Koszty budowy(13,5 mln zł) oraz utrzymania będą 4-5 razy wyższe od kosztów sal, które budowaliśmy w gminie w ostatnich latach. Reszta „osiągnięć ” to huśtawki, piaskownice, trochę lamp i jedna dobudówka.
Jest pan strasznie surowy w tej ocenie, są przecież rzeczy, które się udały?
Bardzo udała się mu się podwyżka podatków – niektórzy obywatele płacą teraz do gminy 3-4 razy więcej niż przed 2015 rokiem. Katastrofalnie wzrosło też zadłużenie samorządu – z 2,7 mln w 2014 r. do ponad 22 mln zł na koniec września br. Gminę Bochnia widocznie stać teraz, aby za 20 tys. zł wysyłać samolotem na zagraniczne delegacje (na Sycylię) gminnych notabli, podczas gdy młodzież z zespołu ludowego jedzie tam 2 dni autokarem. Spłacając polityczne długi powyborcze wójt Bzdek zatrudnił w gminie wielu nieprzygotowanych zawodowo ludzi – efekty są widoczne. Braki usiłuje nadrobić imprezami disco-polo, koszty niektórych sięgają ćwierć miliona złotych. No i płatną propagandą (tzw. artykułami promocyjnymi), gdzie podatnicy za swoje pieniądze czytają co kilka dni o nowych obietnicach(!) pana Bzdeka, a nie o wykonanych pracach.
O innych sprawach jak bardzo dziwne transakcje narzucone firmie komunikacyjnej RPK przez wójta i jego zastępczynie oraz atmosferze zastraszania niedawno pisał do mediów b. prezes Lucjan Zapała. Mam nadzieję, że organa ścigania rzetelnie to wyjaśnią. Tym bardziej dziwi rekomendacja udzielona panu Bzdekowi przez PiS – partię, która podobno jest strażnikiem praworządności i moralności.
Co zdecydowało o tym, że zdecydował się pan wziąć udział w wyborach?
Była to spontaniczna decyzja – moja oraz grona moich przyjaciół i bliskich mi osób. Część z nich posiada duży dorobek zawodowy, naukowy i artystyczny. Są wśród nas także studenci, a nawet uczniowie. Nie posiadamy żadnych powiązań partyjnych. Wszystkim leży na sercu rozwój naszego miasta. A z tym w ostatnich latach nie jest najlepiej. Władza nie potrafi wykorzystać bocheńskiego kapitału – dobrze wykształconych ludzi i licznych walorów naturalnych: historycznych, komunikacyjnych, geograficznych itd.
Kiedy zapadła decyzja o udziale w wyborach?
To nasza reakcja po całej serii inwestycyjnych i organizacyjnych wpadek urzędującego burmistrza a ostatnio-po żenujących zabiegach jego kontrkandydatów o pozyskanie partyjnych poparć – trampolin, które mają wynieść ich do władzy. Ja i moi przyjaciele jesteśmy za odpartyjnieniem samorządów, bo w Polsce partie ograniczają samorządność. Aparatczycy partyjni (różnych opcji) uzurpują sobie prawo do sterowania burmistrzami, wójtami, radnymi. Tak było w PRL-u 40 lat temu, lecz to zjawisko niestety znowu się rozpowszechnia.
Myśli pan, że poradzi sobie w kierowaniu samorządem miejskim, nieco innym od gminnego?
Nieskromnie przypomnę, że zanim rozpocząłem pracę w urzędzie gminy, przez 7 lat byłem szefem dużej miejskiej instytucji (MZEAS), która wydawała blisko 60 proc. miejskiego budżetu, budując szkoły i przedszkola oraz utrzymując ich działalność. W tym czasie wybudowaliśmy m.in. szkołę i przedszkole na os. Niepodległości, stan surowy szkoły na os. św. Jana, (inwestycję dokończono po 10-letniej przerwie), wykonaliśmy rozbudowę SP nr 5, SP nr 2, i SP nr 1 – te 3 ostatnie inwestycje zaprojektowałem społecznie. Przez kolejny rok byłem wicenaczelnikiem miasta, pierwszym w PRL bezpartyjnym urzędnikiem na tym stanowisku.
Jakie są główne założenia pana programu?
Po pierwsze skupię się na prostych, niewymagających wielkich nakładów działaniach, które na co dzień utrudniają życie bochnianom i przybywającym tu gościom, bo miasto nie zawsze sensownie wydaje pieniądze, które posiada.
Na drugi dzień po wyborach przystąpię do zmiany lokalizacji tężni zaprojektowanej kosztem części boisk na plantach oraz będę renegocjował umowę dotacyjną, aby miasto znowu nie straciło środków zewnętrznych.
W grę wchodzą jeszcze: skuteczne „zaproszenie” autobusów dalekobieżnych na przystanek k. sądu, bezpośredni dojazd autobusów turystycznych do kopani (szybu Campi) z obwodnicy KN2. Trzeba skorygować zasięg monitoringu, pilnie ocenić zakres stref płatnego parkowania. Od nowego roku szkolnego reaktywuję samodzielną działalność SP nr 3 (dotychczasowe gimnazjum, obecnie filia SP nr 1). Uruchomię Miejski Uniwersytet Trzeciego Wieku i otworzę 3 świetlice dla seniorów. Do tego potrzebne są niewielkie pieniądze i dobry organizator. Przewiduję także bezzwłoczne uruchomienie szeregu działań prospołecznych: bezpłatna komunikacja, darmowa pływalnia dla dzieci, młodzieży i emerytów, stypendia samorządowe dla dobrych studentów z niezamożnych rodzin.
Po drugie – porządnie przygotuję inwestycje, o których prawie wszyscy kandydaci chętnie piszą w swoich programach, ale na ogół nie znają procedur i ich stanu zaawansowania.
O które inwestycje chodzi?
Mam tu na myśli oczywiście łącznik autostradowy i bezkolizyjne połączenie obwodnicy KN2 z dzielnicą przemysłową: ulicą Partyzantów i ul. Proszowską. Ale także nową szkołę na os. Proszowskim, 2 duże przedszkola oraz miejski żłobek. Awantur z parkingiem P&R i lokalizacją tężni można by uniknąć, gdyby burmistrz choć trochę znał się na rzeczy. Kwestią do pilnego załatwienia jest nowe studium przestrzennego rozwoju i miejscowy plan zagospodarowania dla całego obszaru miasta. Niezbędna jest też samorządowa inicjatywa w zakresie budownictwa komunalnego oraz likwidacji ogrzewania węglowego – w ramach funkcjonujących już programów rządowych.
Po trzecie – te duże i te małe zadania będę wykonywał z podobną determinacją jak czyniłem to przez 20 lat w gminie.
Czy poprze pan mieszkańców Smykowa w walce z sortownią śmieci, która tam powstała?
Przede wszystkim należy sprawdzić, czy zachowano wymagane procedury, gdyż taka inwestycja ze swej natury budzi obawy okolicznych mieszkańców więc postępowanie lokalizacyjne powinno być przeprowadzone szczególnie starannie.
Przypomnę, że już dwa razy skutecznie poparłem mieszkańców Smykowa, Słomki i Krzyżanowic -po pierwsze doprowadzając do zamknięcia przepełnionego, miejskiego wysypiska śmieci oraz gdy ówczesny burmistrz chciał ich uszczęśliwić tzw. kompostownią. Chyba nie mają wątpliwości jak się zachowam…
Jaki ma pan pomysł na rozwiązanie problemu parkingowego w mieście?
Prosty ! Trzeba budować parkingi wielopoziomowe, a nie tylko gadać na sesjach i stawiać słupki i parkomaty. Lokalizację parkingów determinują wolne place, których na szczęście jest kilka: tzw. Ruski Rynek, zakręt ul Fischera i jej przedłużenie na zachód, tereny za ZUS-em,
Jak ocenia pan rządy obecnego burmistrza Bochni?
Jestem w niezręcznej sytuacji, bo to mój były pracownik – dyrektor szkoły, a potem instruktor pływania na basenie. Uważam, że funkcja burmistrza po prostu go przerosła a każdy powinien robić to, na czym się zna. Nawet jeżeli czasem się bardzo starał to efekty miał …takie sobie. Próba nadrabiania swojego wizerunku burmistrza przez obdzielanie godnościami znanych polityków jeszcze mu zaszkodziła. Podkreślam jednak, że ma kilka ewidentnych sukcesów: chwała mu, że kontynuował przygotowanie Strefy Aktywności Gospodarczej i rewitalizacji Uzborni tworząc tam Park Rodzinny. I że wśród swoich urzędników ma także wielu wartościowych fachowców.
A jak ocenia pan szanse swoich kontrkandydatów?
Mam dla nich dużą sympatię i szacunek, nawet jeżeli niektórzy nie posiadają żadnego doświadczenia w pracy samorządowej. Każdy z nich ma inne walory: jeden – spokojny charakter, drugi – ciepłe relacje polityczne z partią rządzącą (chociaż chyba nie z wszystkimi frakcjami), trzeci – młodość, ale duże doświadczenie partyjne. Na szczęście wybory na burmistrza to nie konkurs piękności ani nie egzekutywa więc chyba ja też mam jakieś szanse…
Jaka będzie kampania wyborcza pana komitetu?
Skromna, spokojna – to będzie merytoryczna dyskusja o Bochni.
A jeśli pan wygra, to pierwszą decyzją będzie…
Jest Pani bardzo miła… Zwołam konferencję prasową.
zuza
25 września 2018 godzina 19:08
Ech, komentarz sam się ciśnie na usta. Ale jeszcze mnie będą ścigać w trybie wyborczym… 🙂