Z dr Wojciechem Bobkiem z Katedry Architektury Krajobrazu Politechniki Krakowskiej, który będzie przewodnikiem po zaplanowanym na niedzielę spacerze dendrologicznym po Plantach Salinarnych w Bochni, rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula.
Czy jest szansa, że część z ponad 80 drzew, które są przeznaczone do wycinki w projekcie rewitalizacji Plant Salinarnych w Bochni, uda się zachować?
Moim zdaniem tak. Aby odpowiedzieć na pytanie, które można zachować, konieczne jest przeprowadzenie analizy nie tylko samych drzew, ale ich lokalizacji względem planowanych prac. Tak naprawdę z mojego wstępnego rozeznania wynika, że samym projektem koliduje tylko kilka drzew.
Projekt przygotowany na zlecenie samorządu Bochni też był analizowany pod względem konieczności wycinki drzew. Skąd taka rozbieżność pomiędzy tym, co powstało, a pana opinią?
Bardzo dużo w ocenie drzew i podejścia do ich oceny stanu zmieniło się w ciągu ostatnich kilku lat, żeby nie powiedzieć: trzech lat. W ślad za tym dokumentacje wykonywane w latach 2015,-17,-18 są inaczej postrzegane niż te, które byłyby wykonywane teraz. Stąd taka rozbieżność w ocenie tych samych drzew.
A pana zdaniem potrzebna jest taka dodatkowa analiza?
Taka weryfikacja służyłaby tylko temu, aby tak naprawdę nie usunąć czegoś na wyrost. Chodzi o starsze drzewa, wartościowe dla całego układu kompozycyjnego i będące w stanie pozwalającym na ich zachowanie w tym terenie.
A jak pan ocenia stan kasztanowców?
Moim zdaniem wiele z nich udałoby się uratować, ponieważ ich głównym mankamentem jest wypróchnienie wewnętrzne, nawet dość spektakularne. Dla kasztanowca jako gatunku nie stanowi to jednak większego problemu. Jest to bowiem drzewo, które ma specyficzny system obrony przed wypróchnieniem. Chodzi o to, że nadbudowuje pień na tyle szeroko przyrostami, żeby zrekompensować te straty, które spowodowane są przez zgniliznę. Stąd nie zawsze i nie każdy kasztanowiec wypróchniały musi być klasyfikowany do wycinki. Ta wiedza na pewno nie była powszechna kilka lat temu, kiedy było wykonywane większość badań dendrologicznych.
Ostatnio rozmawiałam z autorem projektu. Architekt Marek Sanecki zwrócił uwagę, że przy kasztanowcach wiele złego robiły iniekcje przeprowadzone około 20 lat temu ZOBACZ
Faktycznie, jest naukowo udowodnione, że o ile szrotówek kasztanowcowiaczek, który był powodem tych iniekcji, nie zabił jeszcze żadnego kasztanowca, o tyle przeprowadzenie tych iniekcji w bardzo wielu przypadkach doprowadziło do rozwoju poważnych, zgnilizn. W wielu przypadkach doprowadziły do śmierci poszczególnych drzew, czy innych uszkodzeń. W tym przypadku nie możemy generalizować i wszystkich drzew traktować jednakowo. Przyroda nie zna takich słów jak: ZAWSZE i NIGDY.
Ile taka analiza kosztuje?
To kwestia kilkunastu tysięcy złotych. Jeśli mówimy o takiej weryfikacji na poziomie umarkowanie-zaawansowanym jeśli chodzi o diagnostykę. Przy bardziej szczegółowej diagnostyce, te koszty mogą wzrosnąć. Nie sądzę jednak, by taka dokładna analiza była potrzebna dla wszystkich drzew.
A ile czasu potrzeba, by wykonać takie badania?
Przegląd wizualny połączony z oceną można przeprowadzić w każdej chwili. Potrzeba na to około miesiąca, może nawet krócej. Badania pomiarowe instrumentalne typu tomografia, czy test obciążeniowy można przeprowadzić dopiero wiosną, gdy nie ma ujemnych temperatur, ziemia jest rozmarznięta, właściwości drewna muszą wrócić do klasycznych, niezimowych. Tylko wtedy wyniki pomiarów będą racjonalne i miarodajne.
STOP
15 lutego 2023 godzina 23:05
Problem będzie jak któreś z tych drzew „do uratowania” kogoś przygniecie. Wtedy będzie polowanie na czarownice i szukanie winnych. Nic nie jest wieczne. Sam nie jestem przekonany, co do wszystkich projektowanych prac na plantach, ale idźmy do przodu, bo to co teraz jest to dramat. Weźmy jeszcze kilku specjalistów i każdy będzie przekonywał nas do swoich racji.
Gość P
16 lutego 2023 godzina 19:56
Złe założenie-projekt winien być dostosowany do lokalizacji przebadanego i wartościowego drzewostanu, w celu zachowania jego dobro stanu – nie odwrotnie.