
Było o podgrzewaniu emocji, ale też okłamywaniu radnych przez władze miasta. Wspominano o determinacji, jak również o braku konkretnych działań. Niewątpliwie sporo emocji podczas dzisiejszej sesji Rady Miasta w Bochni wywołał temat budowy ośrodka sportowego w Chodenicach nad Rabą. W posiedzeniu wzięła udział grupa działkowców, którzy dzierżawią ogródki tam gdzie planowana jest inwestycja. Od władz miasta chcą, aby nie likwidowano miejsca, gdzie wypoczywają.
Temat podczas sesji wywołał przewodniczący RM w Bochni Jan Balicki, który przypomniał, że dokładnie rok temu na tej sali podjęto apel o przyspieszenie działań związanych z budową zaplecza sportowego w Chodenicach.

Od tamtej pory minął rok i nadal nic nie ma – mówił.
Radny Patryk Salamon zwrócił uwagę, że początkiem całej inwestycji powinna być przebudowa układu komunikacyjnego w Chodenicach, a nie budowa infrastruktury sportowej, jak przedstawiają to władze miasta.

Do sprawy odniósł się zastępca burmistrza Filip Pach, tłumacząc, że na razie inwestycja jest na etapie opracowania koncepcji i projektu i te dwa zadania mogą być realizowane równolegle.
Trudno to sobie wyobrazić – skomentował radny Salamon.
Do dyskusji włączyła się burmistrz Magdalena Łacna.
Nie wiem , czy mam się zwracać do pana radny miejski, czy powiatowy – mówiła do Patryka Salamona – nawiązując do faktu, że jest pracownikiem Starostwa Powiatowego w Bochni.

Podgrzewanie atmosfery w tym temacie nie jest na miejscu – podkreślała, dodając, że jej zastępca spotkał się z każdym z mieszkańców, którzy dzierżawią ogródki działkowe, by omówić sytuację.
Te słowa skomentowała radna Katarzyna Korta-Wójcik.
Dziwi mnie fakt, ze po roku urzędowania burmistrz nie odróżnia radnych miejskich od powiatowych lub po prostu lubi kpić z ludzi – mówiła.
Do głosu zostali dopuszczeni także działkowicze. W ich imieniu mówił reprezentujący ich krakowski prawnik Tomasz Pogon.
Mówił, że umowy dzierżawy zostały zawarte 30 lat temu. Wspominał, że teren działek został uporządkowany, obsadzony drzewami i krzewami, które stworzyły unikalny ekosystem. Powstała też droga. Przy dobrej woli władz miejskich możliwe jest wkomponowanie tego, co już funkcjonuje w powstającą koncepcję – zapewniał. Przypomniał, że działki i domki znajdują się na terenie zalewowym z niestabilnym gruntem. Podkreślał, że jego klienci są otwarci na dialog, ale chcą być traktowani podmiotowo, a nie przedmiotowo. Prosił też o nielekceważenie starszych osób, które w tym miejscu spędzają swój wolny czas.
Po wystąpieniu przedstawicieli działkowców głos zabrał radny Marek Bryg. Padły ostre słowa.
Dlaczego pan nas okłamał? – zwrócił się do zastępcy burmistrza Wojciecha Woźniczki. – Podczas komisji mówił pan, że jest pełne zrozumienie wśród działkowców. Chyba jednak nie, skoro działkowcy tu dziś przyszli – podkreślał radny.
To gra na emocjach – odpowiedział na to Woźniczka.

Zastępca burmistrza przekonywał, że odbył 50 indywidualnych spotkań z dzierżawcami (miasto ma podpisane 51 umów). Każde przebiegło według podobnego schematu. Wspomniał, między innymi, że z umowy pomiędzy działkowcami, a miastem wynika, że może być ona rozwiązana wcześniej, jeśli jest konieczność.
Jesteśmy zdeterminowali, by w Chodenicach powstała ta inwestycja. Nasza determinacja jest niezłomna – podkreślał zastępca burmistrza.
Urzędnicy nie powinni okłamywać radnych odpowiedział radny Bryg. Czasem prawda boli. Proszę o protokoły wszystkich spotkań, które odbył pan z działkowcami – zażądał radny.
O tym, że omawiamy teren w Chodenicach nie jest dobrym miejscem na taką inwestycję przekonywał z kolei radny Bogdan Kosturkiewicz.

Inwestycja na terenach zalewowych nie ma sensu. W 2010 roku, podczas powodzi na boisku w Chodenicach było 80 cm wody. Jaki sens jest w inwestowaniu w teren zalewowy – pytał – sugerując, że inwestycja mogłaby być zrealizowana, ale w innym miejscu, powyżej tego terenu.
Nie idźcie tą drogą – zaapelował na koniec do władz miejskich. Ta wypowiedź została nagrodzona oklaskami działkowców.
