- REKLAMA -
- REKLAMA -
Kultura

Janusz Paprota: Historia ziemi bocheńskiej jest wciąż nie do końca zapisaną księgą

- REKLAMA -

Z Januszem Paprotą autorem książki „Bochnia i Ziemia Bocheńska. Podróż przez dzieje” Wydawnictwa REGIS rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula.

Jak długo pracował Pan nad książką o historii ziemi bocheńskiej?

Często słyszę takie pytanie i nie mam na nie precyzyjnej odpowiedzi. Teoretycznie praca nad tekstem książki trwała niecałe 2 lata, ale rzecz jasna potrzebne informacje gromadziłem przez ponad 20 lat, tworząc artykuły i udostępniając je na swojej stronie internetowej, czy publikując w lokalnych czasopismach. Szybko się zresztą okazało, że te teoretycznie gotowe teksty, wymagają uzupełnień, poprawek i przeredagowania treści. W sumie były to tysiące godzin ciężkiej pracy…

Od wielu lat bada Pan lokalną historię Bocheńszczyzny, ale też mocno się tą tematyką pasjonuje. Czy w pracy nad książką było coś, co Pana zaskoczyło?

Zaskoczyło mnie, że jest jeszcze sporo „białych plam” w historii Bocheńszczyzny – mimo wielu badań i publikacji w ostatnich latach. Nie wiele np. możemy powiedzieć o dziejach miasta i regionu w XVIII i pierwszej połowie XIX wieku. Na swoich badaczy czeka również wiele zagadnień z historii II wojny światowej i okresu PRL-u. Trzeba też zauważyć, że nowsze badania i odkrycia archeologów, historyków, urbanistów, a nawet zwykłych pasjonatów historii, podważają zawarte w starszych publikacjach sądy i informacje i zmieniają obraz przeszłości naszego regionu. Można powiedzieć, że historia ziemi bocheńskiej jest wciąż nie do końca zapisaną księgą.

Który okres w historii Bochni i okolic jest według Pana najciekawszy?

Każdy okres w dziejach może być ciekawy. Mnie interesują zwłaszcza wieki starsze, zwłaszcza średniowiecze i XVI – XVIII w.  Intryguje mnie również II poł. XIX w. i początki wieku XX, czyli ostatnie dziesięciolecia zaboru austriackiego. To czasy, kiedy pomimo formalnej niewoli (chociaż z dużą autonomią) wyraźnie widać aktywną działalność różnych środowisk społecznych w mieście i na wsiach, angażujących się w rozwój gospodarki, kultury i oświaty tego rejonu. To coś jakby początek pierwszego społeczeństwa obywatelskiego, które bierze sprawy w swoje ręce, a nie jest biernym obserwatorem szarej rzeczywistości.

Czy w historii miasta są jakieś wydarzenia, których Bochniacy mogą się wstydzić?

Oczywiście patrząc z dzisiejszej perspektywy, wielu z nas może z zażenowaniem i oburzeniem czyta o paleniu na stosie kobiet oskarżonych o rzekome czary, wygnaniu Żydów z Bochni w 1605 r i sporadycznych (ale jednak) wystąpieniach antysemickich w czasach późniejszych czy pladze pijaństwa, która od czasów staropolskich ciągła się przez niemal XIX w. Mieszkańcy kilku wsi powiatu bocheńskiego wzięli też aktywny udział w rzezi galicyjskiej 1846 r., napadając, rabując, a nawet mordując miejscową szlachtę. W okresie okupacji niemieckiej zdarzali się volksdeutsche i szmalcownicy, którzy dla własnej wygody potrafili donosić Niemcom i wydawać niewinnych ludzi. Musimy jednak pamiętać, że te negatywne zjawiska występowały niemal wszędzie w Polsce i Europie, czasem zresztą w znacznie większym natężeniu niż w Bochni i okolicach. Brak wykształcenia, nędza i strach odbijały się na postawach ludzkich wszędzie. Tak to już zresztą jest, że zło lepiej się „sprzedaje” w przestrzeni medialnej i budzi więcej emocji, niż dobro, którego w działalności ludzkiej jest przecież znacznie więcej.

I odbijając piłeczkę z czego bochniacy mogą być dumni?

Z wielu rzeczy. Chociażby z żupy solnej, która pomimo różnych kryzysów i dzięki zaangażowaniu pracujących w niej ludzi przetrwała do XX wieku, a obecnie pełni funkcje turystyczne i lecznicze. To wyjątkowe w skali kraju przedsiębiorstwo przez setki lat kształtowało obraz miasta i regionu, a i dziś jest rozpoznawalne w całej Polsce i poza granicami kraju. Dumni możemy być również z patriotyzmu wielu pokoleń bochnian walczących w powstaniach narodowych, przelewających krew na frontach I i II wojny światowej czy w wojnie z Ukraińcami i bolszewikami po odzyskaniu niepodległości. Może zabrzmi to patetycznie, ale tam gdzie trzeba było walczyć o wolność i suwerenność kraju, tam nigdy nie zabrakło bochnian. Bochniacy powinni również doceniać dokonania przodków w szkolnictwie, nauce, kulturze i sztuce. Przywiązania do tradycji i wiary przodków, widocznego dziś choćby w pięknych kościołach i kapliczkach rozsianych na całej ziemi bocheńskiej. No i z codziennej, ciężkiej pracy wielu anonimowych ludzi, o których nie przeczytamy w żadnych książkach, a którzy dołożyli swoją cegiełkę do rozwoju tego pięknego kawałka Polski jakim jest Bocheńszczyzna.

Z czym były największe problemy podczas pracy nad książką?

Dużym wyzwaniem był zakres chronologiczny pracy i jej objętość. Nie jest łatwo zmierzyć się z tak różnorodną tematyką historyczną od pradziejów do współczesności. Musiałem też znaleźć pewien balans między rzetelnością naukową i obfitością informacji a popularną formą przekazu. Mam nadzieję, że w miarę to się udało. No i presja czasu. Kilkakrotnie razem z wydawnictwem Regis, przesuwaliśmy termin wydania książki, ale przecież w końcu trzeba to było tę pracę sfinalizować.

Podczas spotkań autorskich, zagadkowo Pan zapowiada, że przygotowuje się do kolejnej publikacji. Co to będzie?

Chciałbym kiedyś napisać przewodnik historyczny po osobliwościach Bocheńszczyzny. Nie chodzi o typowy przewodnik turystyczny, ale o opis nieznanych czy zapomnianych miejsc i obiektów w powiecie bocheńskim – często o zagadkowej historii i tajemniczym pochodzeniu. Wiele z nich niestety znika z krajobrazu tej ziemi i świadomości mieszkających tu ludzi. Więcej pracy trzeba by pewnie poświęcić na rzetelne opracowanie o życiu codziennym w staropolskiej Bochni. Połączenie informacji z bocheńskich archiwaliów z odkryciami archeologicznymi z ostatnich lat mogłoby dać ciekawy obraz miasta i jego mieszkańców w epoce przedrozbiorowej. Czas pokaże, co z tych planów i marzeń uda się spełnić.

Kliknij i dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

- REKLAMA -
Góra