Chociaż wybory parlamentarne najprawdopodobniej dopiero – teoretycznie – na jesieni przyszłego roku, w partiach widać już pierwsze oznaki podekscytowania politycznymi igrzyskami. Nie jest to jeszcze jakiś szał, ale pierwsze przymiarki już powoli trwają.
Jest wiele wątpliwości do wyjaśnienia. Przede wszystkim kształt okręgów wyborczych. Czy nowy podział struktur partyjnych w partii rządzącej to preludium do majstrowania przy ordynacji? Jeśli tak, to tęgie głowy z Nowogrodzkiej będą musiały się mocno wysilić, by do tej idei przekonać prezydenta Andrzeja Dudę, który nie skrywa niechęci do jakichkolwiek zmian w tej kwestii. A w tle projektowanie aliansów wyborczych, przede wszystkim przez mniejsze partie, które przy samodzielnym starcie mają iluzoryczne szanse na zajęcie ław przy Wiejskiej. Sprawdźmy temperaturę polityczną w regionie.
Prawo i Sprawiedliwość ma twarz kobiety
Początkiem sierpnia, decyzją Jarosława Kaczyńskiego tarnowski okręg wyborczy został przecięty na pół. Bochnia, Brzesko i Wieliczka odseparowały się od Tarnowa i Powiśla Dąbrowskiego. Z funkcją pełnomocnika pożegnał się poseł Wiesław Krajewski, a to dla obserwatorów i kibiców PiS mogło być pewnym zaskoczeniem. Przypomnijmy, że w regionie od lat rywalizowały ze sobą dwie frakcje. Pierwsza związana z eurodeputowaną Beatą Szydło i druga, której patronami w Małopolsce byli wicemarszałek sejmu prof. Ryszard Terlecki, wiceminister nauki prof. Włodzimierz Bernacki i wiceminister sportu Jacek Osuch.
Jarosław Kaczyński postawił na kobiety. Matką chrzestną w całym regionie została byłą premier, która jednym ruchem pióra podpisała nominacje dla nowych pełnomocników. Panią na Tarnowie została poseł Anna Pieczarka, włodarstwo „na Brzesku i Bochni” dostało się w ręce byłej wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko. Do politycznego odstrzału, szczególnie w okolicach Tarnowa, poszli ludzie związani z poprzednią ekipą.
Gdyby nie doszło do kolejnego politycznego tąpnięcia, wspomniane panie będą miały bardzo ważny, jeśli nie decydujący, wpływ na kształt przyszłorocznych list wyborczych. Tym bardziej, że filar „frakcji profesorskiej”, Ryszard Terlecki ma opiekować się regionem łódzkim i coraz głośniej słychać o jego zamiarach zwieńczenia swej politycznej kariery fotelem w Brukseli i Strasburgu.
„Z automatu” miejsce na listach powinni dostać dotychczasowi posłowie PiS. W kuluarach słychać o rosnących ambicjach Urszuli Ruseckiej z Wieliczki, która ostatnio przesunęła się w partyjnej drabince, dostając funkcję zastępcy rzecznika prasowego partii a na początku kadencji miała być na krótkiej liście do teki ministra pracy i polityki społecznej.
Co z „Braćmi Mniejszymi”?
Przypomnijmy, że w 2019 roku Zjednoczona Prawica znokautowała w regionie tarnowskim polityczną konkurencję, biorąc siedem z dziewięciu mandatów do sejmu. Jednak dwa z nich stały się łupem koalicjantów. Z Porozumienia Jarosława Gowina do parlamentu dostał się Stanisław Bukowiec, z Solidarnej Polski – Piotr Sak, do którego po wyborach dosiadł się Norbert Kaczmarczyk. Ze współpracy „gowinowców” z PiS-em pozostały już tylko zgliszcza, a i do specjalnie ciepłych nie należą relacje z ludźmi Zbigniewa Ziobry. Trudno dziś określić, czy dojdzie do „małżeństwa z rozsądku” SolPolu i PiS. Ale praktyka uczy, że na czas wyborów zakopuje się często topory wojenne. Te zawsze jest czas wyciągnąć w nowej kadencji.
Ziobro umie walczyć o swoich ludzi i zadba o to, by jego dwaj dotychczasowi parlamentarzyści dostali godne miejsce na listach. Trudno przypuszczać, by „afera traktorowa” zaszkodziła w dłuższej perspektywie Norbertowi Kaczmarczykowi, który jest bardzo lubiany w swoich okolicach i ma opinię kompetentnego wiceministra rolnictwa. Piotr Sak z kolei to bardzo zaufany prawnik ministra sprawiedliwości, który reprezentuje jego rodzinę w wielu bataliach sądowych.
Bukowiec w Koniczynie?
Porozumienie Jarosława Gowina to dziś polityczny plankton. W sejmie ma ledwie pięć szabel, z których jedną dzierży polityk z Bochni. Coraz głośniej mówi się o tym, że oczko do Bukowca i do tego, co zostało z partii byłego wicepremiera puszcza PSL, którego niekwestionowanym liderem w regionie pozostaje Władysław Kosiniak-Kamysz. Czy jednak taka koalicja mogłaby wywalczyć w regionie dwa mandaty? Może przy wsparciu Polski 2050 Szymona Hołowni tak, bo owo ugrupowanie z nimbem świeżości może być czarnym koniem wyborów. Ale „hołowniacy” siedzą cicho w okopach. Z plotek wiadomo jednak, że nieco oddaliła się wizja ich koalicji z PSL-em
A za plecami czai się polityczny rekin.
Chaos w Platformie
Niezłego bigosu narobił ostatnio Donald Tusk, który na kampusie w Olsztynie wypalił, że osoby, które nie popierają prawa do aborcji przed dwunastym tygodniem mogą zapomnieć o kandydowaniu. W szczególny ambaras tym wyznaniem mógł wprawić swoich partyjnych kolegów z Małopolski, która uchodzi za region konserwatywny. Jak więc zachowa się Urszula Augustyn, jedyna przedstawicielka KO z naszego regionu, która do pewnego momentu podkreślała swoje związki z Kościołem, choćby przez pracę w diecezjalnym radiu czy biurze prasowym Konferencji Episkopatu Polski? A może na kanwie wypowiedzi Tuska głowy podniosą ludzie związani z liberalnym skrzydłem Platformy jak choćby radny wojewódzki Krzysztof Nowak z Bochni czy szef tarnowskiego klastera Robert Wardzała? Co na to wszystko Jacek Pająk, który jest dyżurnym kandydatem partii w każdej elekcji? To otwarte pytania, które czekają odpowiedzi. Nikt jednak nie przewiduje, by Platforma czy Koalicja Obywatelska znalazły się poza polityczną burtą między Rabą a Dunajcem.
Liczy się udział…
O przekroczeniu progu wyborczego w okręgu mogą pomarzyć dwie partie, które pojawiają się w sondażach, jednak wśród lokalnego elektoratu cieszą się poparciem garstki zwolenników. Mowa o Konfederacji, która szoruje nosem po dnie sondaży i o Lewicy, która na Ziemi Brzeskiej swój ostatni sukces zanotowała w 2001 roku, kiedy to ku zaskoczeniu wielu – a nawet własnym – mandat senatorski uzyskał prezes Okocimia Mieczysław Mietła.
Ale poczekajmy, rok to szmat czasu i wiele na pewno się jeszcze wydarzy.
Łukasz Winczura
