W tym tekście nie będzie o polityce, ani też o pandemii. Będzie za to o miłości, która potrafi pokonać wiele. Tuż przed „Walentynkami” przepytaliśmy naszych celebrytów, w jakich okolicznościach poznali swoje wybranki. Poprosiliśmy też o prywatne fotografie z przeszłości i teraźniejszości.
Marek Rudnik radny i członek zarządu Powiatu Bocheńskiego swoją żonę poznał… gdy był dzieckiem.
– Moja mama Apolonia była wziętą krawcową w Bochni. Szyło u niej wiele pań, w tym mama Dorotki. Dobrze pamiętam ten dzień, kiedy przyszły razem do naszego domu. Nie sposób było nie zauważyć ładnej dziewczynki o ciemnych włosach i śniadej cerze – wspomina pan Marek.
Potem przez wiele lat widywali się przelotnie. Pan Marek skończył szkołę w Bochni i studiował w Krakowie. Panią Dorotę dostrzegł w grudniu 1985 roku podczas Świąt Bożego Narodzenia, po mszy św. w kościele św. Mikołaja. – Wyróżniała się spośród innych dziewczyn. Jeszcze raz utwierdziłem się w przekonaniu, że ma bardzo oryginalną urodę – podkreśla pan Marek.
Po dwóch miesiącach odważył się na telefon. Zadzwonił, by zaprosić na kawę. Pani Dorota zaproszenie przyjęła, ale na kawę umówiła się w …rodzinnym domu.
W tym roku od ślubu mija 35 lat. Państwo Rudnikowie mają dwóch synów, dwie synowe i troje wnucząt: Leneczkę, Adasia i 1,5 rocznego Frania.
Dziewczyna o pięknym uśmiechu
W kościele swoją żonę wypatrzył także Stefan Kolawiński, burmistrz Bochni.
– To był rok 1978. Na niedzielne nabożeństwa chodziłem do kościółka szkolnego – wspomina burmistrz Bochni.
Stefan Kolawiński długo nie wiedział jednak, kim jest ta dziewczyna o pięknym uśmiechu. W rozwiązaniu tajemnicy pomógł mu przyjaciel, który poprosił 21-letniego wówczas burmistrza, by ten poszedł z nim na zakupy do sklepu papierniczego. Gdy weszli do „Bolka i Lolka” okazało się, że za ladą stoi „dziewczyna z kościoła”.
– Od tamtej pory bardzo często robiłem tam zakupy, po jakimś czasie zdecydowałem się zaprosić Zosię na spacer.I tak to wszystko się zaczęło – mówi Stefan Kolawiński – Z każdym rokiem coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to był bardzo dobry wybór – dodaje.
Ślub brali w 1982 roku. W przyszłym roku będą więc obchodzić rubinową rocznicę ślubu. Państwo Kolawińscy mają 26-letnią córkę Monikę.
Wszystko zaczęło się w …”Tatrzańskiej”
Swoje 33-urodziny do końca życia będzie pamiętał Krzysztof Nowak, radny Sejmiku Małopolskiego. Właśnie wtedy w kultowej tarnowskiej „Tatrzańskiej” poznał swoją żonę: Agnieszkę.
– Przyczynili się do tego nasi znajomi: przyjaciółka mojej żony i mój kolega – wspomina Krzysztof Nowak.
O tym, że Agnieszka jest tą jedyną, zrozumiał kilka miesięcy później, gdy trafił na poważną operację do jednego z krakowskich szpitali.
– Aga była przy mnie przez cały czas – wspomina Krzysztof. – Wtedy zrozumiałem, że to wspaniała, ciepła i bardzo opiekuńcza dziewczyna. Zakochałem się w niej bez pamięci – dodaje.
Ślub brali w 2009 roku, co ciekawe na mszę św. do Bazyliki św. Mikołaja w Bochni dojechali z kilkuminutowym opóźnieniem. Nie pomylili godzin, tylko zapomnieli o remoncie wiaduktu kolejowego, a ponieważ jechali dorożką, musieli szukać odpowiedniego objazdu.
W tym roku będą obchodzić 12 rocznicę ślubu. Państwo Nowakowie mają 11-letniego syna Oskara.
Zagubiony numer telefonu
Tomasz Latocha burmistrz Brzeska swoją żonę zna od dziecka. Mimo, że pochodzą z dwóch sąsiadujących miejscowości (Wokowice i Szczepanów) co niedzielę spotykali się w szczepanowskiej bazylice. Chodzili też do jednej szkoły podstawowej. W latach licealnych widywali się jednak przelotnie, uczyli się bowiem w dwóch różnych szkołach średnich. Ich znajomość nabrała nieco innego wymiaru po jednym ze spotkań grupy młodych ludzi.
– Madzia zapytała mnie wówczas, czy mógłbym jej towarzyszyć podczas Balu Maturalnego – wspomina Tomasz Latocha.
Szczegółu „wyjścia” młodzi mieli omówić przez telefon. Pani Magda skrupulatnie zapisała swój domowy nr telefonu na niewielkiej karteczce (komórek jeszcze wtedy nie było). I wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że karteczka się gdzieś zapodziała.
Tomasz Latocha musiał pokonać strach i zapukać do domu przyszłych teściów. Były nerwy, ale wszystko skończyło się dobrze.
Do dziś burmistrz Brzeska wspomina ten bal, podczas którego towarzyszył pani Magdzie. Nic dziwnego, od tamtej pory byli parą, choć ślub wzięli dopiero 29 sierpnia 2004 roku, po kilku latach znajomości. Udzielał go przyjaciel rodziny ks. Józef Wojnicki, kapelan szpitala w Nowym Sączu. Nabożeństwo miało wyjątkową oprawę, bowiem wzbogacił go śpiew chóru kameralnego pod dyr. Kazimierza Wesołowskiego.
W tym roku Państwo Latochowie będą obchodzić 17 rocznicę ślubu. Mieszkają w Szczepanowie i wychowują dwoje dzieci: 12-letniego Huberta i 6-letnią Antosię.
Pomógł paszport
Maciej Fischer, prawnuk Stanisława Fischera założyciela bocheńskiego muzeum swoją żonę poznał w 1993 roku w Budapeszcie.
– To było jedno z międzynarodowych spotkań młodych Taizé. Z Bochni na to wydarzenie jechały trzy autokary. Wśród kilkudziesięciu osób była Agnieszka, uczennica bocheńskiego LO – wspomina Maciej i dodaje: – Od razu zwróciłem na nią uwagę, co ciekawe na Węgrzech, zobaczyłem ją chyba po raz pierwszy, choć mieszkała w Bochni zaledwie 800 metrów od mojego rodzinnego domu i codziennie mijała go przynajmniej dwa razy: idąc do szkoły i wracając z niej.
Maciej z natury nieśmiały chłopak nie miał odwagi zaproponować Agnieszce spotkania. Długo myślał co tu zrobić, aż w drodze powrotnej wpadł na pomysł, by wykorzystując zamieszanie przy odprawie celnej, wziąć jej paszport. Chodziło o pretekst do późniejszego kontaktu. Jak wymyślił , tak zrobił.
Zanim jednak zadzwoniłem do domu Agnieszki z informacją, że mam jej paszport, zrobiłem ksero strony z jej zdjęciem. Była na nim taka ładna – wspomina Maciej.
Ślub wzięli dwa lata później. W sierpniu będą obchodzić 26 rocznicę wspólnego życia.
Olo
12 lutego 2021 godzina 15:24
Bardzo sympatyczny materiał :-). Gratuluję pomysłu! Wreszcie coś miłego, pozytywnego i z uśmiechem.
I niech miłość towarzyszy Wam bez końca 🙂
Anonim
12 lutego 2021 godzina 15:48
Piękne wspomnienia.
Elza
12 lutego 2021 godzina 18:16
Super pomysł, takie stare zdjęcia i krótkie historie miłosne. Coś miłego a nie tylko szara rzeczywistość
walenty
12 lutego 2021 godzina 19:05
To piękna wizytówka i rekomendacja dla mieszkańców poszczególnych gmin. Skoro „miłość, wierność i uczciwość” obecna jest po latach u bohaterów tego artykułu, to będzie także towarzyszyć w pracy dla lokalnej społeczności. Najlepsze życzenia.
Zofia
12 lutego 2021 godzina 21:26
Bardzo dziękujemy za mile, życzliwe i widać serdeczne wpisy.w ostatnich czasach bardzo takiej normalnej życzliwości po prostu brakuje.Pozdrawiamy serdecznie.
Fotograf
13 lutego 2021 godzina 12:42
Na tym zdjęciu z burmistrzem to ta dziewczyna jest upocona czy poplamiona? Nie mają już innych zdjęć ?
Pietrek
13 lutego 2021 godzina 16:15
Tóż to cień.