Wypadek, do którego doszło w piękny słoneczny dzień, sprawił, że marzenia Krzysztofa o studiach i karierze w wojsku pękły jak mydlana bańka. Ponad trzy lata czekał na wyrok, który ustaliłby winnego tego zdarzenia. Kilka dni temu Sąd Rejonowy w Bochni orzekł, że zawinił kierowca, który wyjechał na drogę. Wyrok nie jest jednak jeszcze prawomocny.
To była prosta droga. Odcinek, który zwykle pokonywał w dziesięć minut. Z rodzinnego domu w Rzezawie wyjechał jednak wcześniej, nie chciał w ostatniej chwili stanąć przed komisją. 16 czerwca 2015 roku Krzysztof Broszkiewicz zdawał jeden z ostatnich egzaminów w brzeskiej szkole. Po wakacjach miał rozpocząć naukę na akademii wojskowej we Wrocławiu.
Na egzamin jednak nie dojechał. W Jodłówce na drogę, którą pokonywał, wyjechał samochód osobowy. Chciał go ominąć, gdy jednak wykonywał ten manewr, pojazd niespodziewanie skręcił w lewo. Doszło do zderzenia. Krzysztof upadł na jezdnię. Jak się okazało wyjątkowo nieszczęśliwie.
Trudna diagnoza
Tego bólu, który wtedy poczuł, nie zapomni. Ostry, przeszywający na wskroś. Nigdy jeszcze go nic, tak mocno nie bolało. Po głowie krążyło tysiące myśli. I jedno pytanie: co się stało?
Najpierw trafił do szpitala w Brzesku, później został przetransportowany śmigłowcem LPR do Specjalistycznego Szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie. Lekarze nie byli zachwyceni tym, co zobaczyli. Na początku mówili o „zwichnięciu” kręgosłupa. Dawali nadzieję, zastrzegali jednak, że może się okazać, że zmiany będą poważniejsze.
Kolejne badania niestety potwierdziły przypuszczenia. Okazało się, że Krzysztof nie będzie w stanie samodzielnie chodzić. Dla wysportowanego chłopaka, który marzył o karierze w wojsku, to był szok. Z tą trudną diagnozą oswoił się dzięki ogromnemu wsparciu bliskich: rodziny, Madzi Szydłowskiej jego dziewczyny, przyjaciół i kolegów.
Jest szansa, że stanie na własnych nogach
Od tamtej pory 22-latek przeszedł kilka operacji. Przed każdą z nich miał nadzieję, że uda mu się stanąć na własnych nogach. Na razie nie jest to jednak możliwe. Choć nie jest też zupełnie wykluczone. Nadzieję daje specjalny stymulator, który Krzysztof ma wszczepiony. Ma on pobudzić mięśnie do pracy.
Krzysztof też bardzo dużo ćwiczy. Intensywna rehabilitacja prowadzona jest we Wrocławiu, w jednym z najlepszych ośrodków w Polsce. Pobyt w nim to jednak spore koszty wynoszące od 8 do 12 tys. miesięcznie. Rodziny nie byłoby stać na pokrycie tak wysokich rachunków, Krzysztofowi pomagają jednak przyjaciele i znajomi, a przede wszystkim bocheńska fundacja Auxilium, której jest podopiecznym.
Sąd uznał winnego wypadku
Kilka dni temu i ponad trzy lata po wypadku, przed bocheńskim Sądem Rejonowym zakończył się proces w sprawie wypadku w Jodłówce. Sąd uznał kierowcę samochodu za winnego spowodowania wypadku i wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz 8 tys. zł zadośćuczynienia dla Krzysztofa. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca kierowcy, który wyjechał na drogę wystąpił o uzasadnienie wyroku. Prawdopodobnie będzie się odwoływał. Od sprawcy wypadku Krzysztof do dziś nie usłyszał nawet „przepraszam”.
Rehabilitację Krzysztofa Broszkiewicza można wesprzeć, wpłacając pieniądze na jego subkonto w Alior Banku: 86 2490 0005 0000 4600 5159 4051 utworzone przy Fundacji Auxilium
Kasia
31 października 2018 godzina 08:04
Fajny artykuł tylko czemu dopiero teraz piszecie o przegranej kierowcy skoro do tej pory wszystkie wygrywał? Nagle zainteresowanie i żądanie przeprosin? Chłopak nie miał uprawnień, jechał z nadmierna prędkością bez odpowiedniego ubrania ale o tym już nie warto wspomnieć. Szkoda chłopaka… wiadomo ale Bochnianin jeśli już bierze się za ta sprawę to powinien pisać o wszystkim a nie tylko to co mu pasuje.
Jan
31 października 2018 godzina 20:36
Skoro kierowca do tej pory nie został uznany winnym to czemu miałby przepraszać?
Qwert
31 października 2018 godzina 20:37
Warto opisać całą historię od początku do końca.
Gosc11
31 października 2018 godzina 20:41
A moze warto uderzyć się w pierś i przeprosić kierowcę? 🙂
Gość
03 listopada 2018 godzina 13:37
Trochę śmieszne ze po tylu latach uznali winnego kierowcę. Z tego co wiem tam obok jest przedszkole i pasy wiec dziwne czemu wyprzedzał chciał się popisać a teraz szuka winnych swojej głupoty? trochę za pozno..