Kilka godzin trwała akcja gaszenia dworku przy ulicy Rydla w Bochni. Spalił się w nocy z poniedziałku na wtorek. W budynku należącym niegdyś do rodziny Rydlów mieszkał Kazimierz Tworzydło. 63-letni mężczyzna jest załamany, tym co się stało. – Straciłem dom, w którym się wychowałem – mówi ze łzami w oczach.
W poniedziałkowy wieczór wracał z Bochni, gdy na ulicy Wiśnickiej minęły go samochody straży pożarnej. Pewnie jakiś pożar pomyślał. Do głowy mu nawet nie przyszło, że może się palić dom, w którym mieszka od urodzenia. Gdy był bliżej i zobaczył łunę ognia, pojawił się niepokój.
– Coś mnie wtedy tknęło i zacząłem biec w kierunku domu – mówi.
Zamarł, gdy stanął na podwórku. Dworek był praktycznie cały w ogniu. Wokół mnóstwo strażaków. Chciał pomóc w gaszeniu, ale ze względu na bezpieczeństwo mu nie pozwolono.
W akcji gaśniczej brało udział czterdziestu strażaków z dziesięciu zastępów, oprócz JRG z KP PSP w Bochni były także jednostki OSP z Nowego Wiśnicza, Rzezawy, Pogwizdowa, a także druhowie z Dołuszyc, którzy na miejscu zjawili się jako pierwsi. Dworek położony jest bowiem praktycznie naprzeciw ich siedziby.
Strażacka akcja trwała do późnych godzin nocnych, ostatni samochód wrócił do KP PSP w Bochni o 1.35. Dziś w południe strażacy musieli jeszcze dogaszać tlące się pogorzelisko.
W tej chwili za wcześnie, by mówić, o przyczynie pożaru. Ustala to policja. Dziś na miejscu pracowali funkcjonariusze wydziału dochodzeniowo-śledczego KPP w Bochni. Straty powstałe w wyniku zdarzenia oszacowano na 200 tys. zł.
Kazimierz Tworzydło, który mieszkał w dworku (należącym do jego brata) stracił dach na głową. Od razu z pomocą przyszli mu pracownicy MOPS w Bochni. Mężczyzna otrzyma pomoc finansową i lokal w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Bochni, w którym będzie się mógł zatrzymać na jakiś czas. On jednak rodzinnego domu nie chce opuszczać.
– Mam tu mnóstwo maszyn i 5 ha sadu, który trzeba doglądać, nie mogę tego zostawić – mówi.
Budynek nie nadaje się jednak do zamieszkania.
– Spaleniu uległa cała więźba dachowa i drewniany ganek, nadpalony jest także drewniany strop – Renata Kaczmarczyk, szefowa PINB w Bochni.
Dworek, który spalił się nie figuruje w rejestrze zabytków jako indywidualny obiekt. Budynek pochodzi z ok. 1880 roku . Zamieszkiwała go rodzina Rydlów. W dworku gościł między innymi poeta Lucjan Rydel, który ożenił się z Jadwigą Mikołajczykówną, córką chłopa z Bronowic. Ich ślub był tematem dramatu Stanisława Wyspiańskiego „Wesele”.
Więcej na temat historii tego miejsca i rodziny Rydlów można znaleźć na stronie: bochenskiedzieje.pl
Fot. Wojtek Salamon
Fot. Patryk Salamon