Dzisiaj odebrałam kilkadziesiąt telefonów z pytaniem: czy to prawda? Niestety prawda. Bolesna i niechciana. Choć trudno w to uwierzyć Artur Loryś nie żyje. Odszedł nagle i niespodziewanie, kilka dni po swoich 53 urodzinach.
Miał wiele planów. Niedawno rozmawiałam z nim o pomyśle wprowadzenia na rynek produktu bocheńskiego, który podobnie, jak obwarzanek z Krakowem, kojarzyłby się z solnym grodem. Zależało mu na promocji miasta.
Zawsze mocno angażował się w lokalne inicjatywy. Kilka lat temu, kiedy jeszcze nie myślano o rewitalizacji Bochni, zlecił wykonanie projektu deptaku kawiarnianego, który ożywiłby centrum miasta. Mocno kibicował rewitalizacji, zdając sobie sprawę, że to szansa dla Bochni ale też miejscowych przedsiębiorców.
Uruchomiając najpierw od strony ulicy Kraszewskiego, a później przy Rynku Cafeterię Espresso, wprowadził w Bochni nową jakość. Miał ogromne doświadczenie, przez wiele lat pracował w Wiedniu, przenosząc na bocheński rynek, to, czego się tam nauczył.
Jego lokal, który przeszedł ostatnio metamorfozę, przyciągał tłumy. On sam stworzył w nim niesamowitą atmosferę. Prowadzenie cafeterii było pasją jego życia. Potrafił o niej opowiadać godzinami. Cieszył się, że w pracy pomaga mu syn. Razem tworzyli zresztą zgrany duet.
Odwiedzałam cafeterię praktycznie codziennie. Czasem, po to, tylko by w biegu napić się kawy, a przy okazji porozmawiać z Arturem. Będę przychodzić tu nadal, na równie dobrą kawę. Boję się jednak, że ona nigdy już nie będzie smakować tak, jak do tej pory.
Msza święta pogrzebowa śp. Artura Lorysia zaplanowana jest na godz. 13.30 w sobotę 29 grudnia w kaplicy na cmentarzu przy ul. Orackiej w Bochni.
