- REKLAMA -
- REKLAMA -
Wydarzenia

Maria Kiernik: Bochnia zajmuje szczególne miejsce w moim sercu

Fot. Małgorzata Więcek-Cebula
- REKLAMA -

Z Marią Kiernik, wnuczką Władysława Kiernika, siostrą Adama Kiernika i prawnuczką Ferdynanda Maissa rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula

Pamięta pani dziadka?
Pamiętam, jako mała dziewczynka bywałam z rodzicami w jego warszawskim mieszkaniu przy ulicy Łowickiej. Było niewielkie, ale takie schludne i ładnie urządzone. Odwiedzaliśmy dziadka Władka, bo tak do niego mówiliśmy, zawsze, gdy przyjeżdżaliśmy do Polski. Moi rodzice przenieśli się tuż po wojnie do Nowego Jorku, ojciec, który był prawnikiem, dostał posadę w ONZ i pracował tam od samego początku.

Jaki był dziadek?
Kochany, choć pod koniec swojego życia już troszkę schorowany i nie chciał obciążać nikogo swoją obecnością. Pamiętam, że gdy go odwiedzaliśmy, jego gosposia pani Aniela szykowała moją ulubioną potrawę, czyli jajka na twardo serwowane w takim pysznym musztardowym, kremowym sosie. Pamiętam, że jak odwiedzaliśmy dziadka Władka bardzo lubiłam karmić gołębie na podwórku jego mieszkania.

Często bywaliście w Warszawie?
Raz na dwa lata, ale dziadek był z nami w stałym kontakcie. Przesyłał nam polskie książki zawsze opatrzone pięknymi dedykacjami. Razem z bratem pochłanialiśmy je, bo, mimo że oboje urodziliśmy się w USA, od najmłodszych lat w domu mówiliśmy po polsku. Polski był naszym pierwszym językiem.

A  Bochnię odwiedzaliście?
Tak, oczywiście. Wizyta w Bochni zawsze była taka sentymentalna. Do Bochni przywiozłam też mojego syna. Pokazałam mu miejsca ważne dla naszej rodziny, czyli kamienicę naprzeciwko sądu, wybudowaną na początku ubiegłego wieku przez dziadka, na której cały czas widnieje zielona koniczyna symbol ludowców, do których należał dziadek. Byliśmy też na cmentarzu i na Plantach Salinarnych w miejscu, gdzie mój ojciec – Stanisław, jako małe dziecko jeździł na łyżwach. Ważnym miejscem, które odwiedziliśmy jest także Muzeum im. Stanisława Fischera, gdzie wiszą portrety moich pradziadków.

Obecna wizyta jest pani kolejną…
Przyleciałam z USA, aby spotkać się z Janiną Kęsek, z którą mój brat przez wiele lat się przyjaźnił. Utrzymywali kontakt e-mailowy, pisali do siebie. Okazało się, że nasze rodziny są spokrewnione. Zresztą Adam też bywał w Bochni, przywiózł tu prochy mojego ojca, który marzył, aby być pochowanym właśnie w tym mieście.

Bochnia jest więc ważnym miejscem dla waszej rodziny…
Bardzo ważnym. Zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. W domu mam pamiątki po dziadku. Są wśród nich pamiętniki pisane przez niego oraz fotografie. Chętnie wracam do nich. Cieszę się, że zarówno dziadek, ojciec, jak i brat są szanowanymi osobami przez mieszkańców tego miasta.

Kliknij i dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

- REKLAMA -
Góra